Szukając propozycji ciekawego makijażu oczu na Instagramie, moją uwagę przykuły nie tylko pięknie umalowane powieki, ale i długie oraz gęste rzęsy. Jak się okazało, na próżno było tu szukać informacji o wykorzystanej mascarze. Użytkowniczki serwisu coraz śmielej chwalą się bowiem efektami przedłużania rzęs. Nic w tym dziwnego. Zdjęcia „przed” i „po” nie pozostawiają złudzeń. Żaden tusz wydłużający rzęsy nie poradzi sobie tak dobrze, jak wprawne ręce kosmetyczki, która przedłuży rzęsy jedną z najpopularniejszych metod.
Zachwyt nad efektami przedłużania rzęs przyniósł nieoczekiwany skutek. Kiedy wpiszemy na Instagramie tag mascara, nie liczmy na zdjęcia opakowań kosmetyków. Coraz większą popularność zdobywa tutaj swojego rodzaju anty-tag, a mianowicie #ripmascara. Wprawdzie hashtag przekroczył dopiero liczbę 300 postów, ale najświeższe zdjęcia nie pozostawiają złudzeń. Użytkowniczki wprawdzie nie zamierzają uśmiercić klasycznej mascary, ale może wydawać się, iż zapowiadają zmierzch ery tuszów do rzęs.
Czy to naprawdę koniec pewnej epoki? Aż tak bym się nie zapędzała. Przedłużanie rzęs ma tylu zwolenników, ile przeciwników. Niejedna kobieta, która się na nie skusiła, zaczęła traktować ten „zabieg” jako zbędny wydatek czy po prostu chwilowy kaprys. Po około dwóch tygodniach rzęsy potrafią wszak się wywijać i wymagają czesania. Rozwiązanie jest więc chwilowe, choć na pewno daje bardziej długotrwałe efekty niż pomalowanie rzęs tuszem. Tylko czy to powód, by polegać tylko i wyłącznie na przedłużaniu i zagęszczaniu rzęs u kosmetyczki, skądinąd droższych metodach ich stylizacji?
Co o tym myślicie? Czy takie szumne żegnanie mascary jest uzasadnione? A może jest ono jeszcze przedwczesne?
Fot. Instagram.com/thelash_life