Witajcie.
Moja kumpela ktora znam od lat dlugich pisze do mnie dzis smsa ze chcialaby pozyczyc ode mnie samochod bo musi z dzieckiem pojechac do szpitala na jakies tam badania, dziecko ma pol roku. Jej samochod ma juz nieaktualne OC stad zwrocila sie do mnie.
Oczywiscie bedzie musiala zalatwic te wizyte w czasie gdy ja musze dojechac do pracy i z niej wrocic. Kumpela mieszka na zupelnie odleglym koncu miasta, wiec ja mialabym im ten samochod odstawic, pojechac na drugi koniec miasta do pracy i znow pozniej po
auto
wrocic - wszystko trwaloby lekko liczac 2 godziny w jedna strone.
Napisalam ze taka sytuacja jest dla mnie uciazliwa i raczej nie pozycze tego samochodu ,
zwlaszcza ze to kurcze jak sie ma swoje auto to jednak trzeba tak gospodarowac kasa zeby to OC wykupic, a jesli nie to sa przeciez taksowki.
Na co ona obrazona mi napisala, ze jesli jest to dla mnie taka strasznie mecza sprawa i nie moge sie raz poswiecic to one beda ( ona i jej corka ) musialy sobie jakos poradzic...
Co o tym myslicie ?
Okropnie sie w sumie poczulam, ale nie bede jezdzic caly dzien tramwajami czy autobusami, z jednego konca na drugi, wydajac pieniadze na bilety, tylko dlatego ze ona raz na ruski rok nie moze zamowic taksowki.
Jednoczesnie wywolala we mnie irracjonalne poczucie winy, ze ona z dzieckiem gdzies sie tam bedzie tlukla, ale no przeciez nie moge byc na kazde skinienie...
Nie wiem co o tym myslec...