Całkiem możliwe
ja noszę te zgrzewki tam i z powrotem sto razy, kilka butelek trzeba było przenieść luzem a ona akurat szła z dołu na górę i coś tam na mnie warknęła że przecież uniosę więcej naraz - no to ja do niej grzecznie, że skoro i tak idzie do góry to też mogła wziąć chociaż 4 butelki, zamiast robić pusty przebieg (normalne, prawda?) - jak na mnie wyskoczyła, że coś mi się ostatnio dzieje, że pyskuję
zagotowałam. Może 3 razy w roku coś mi się zdarzy do niej burknąć, zawsze jestem zachowawcza, spokojna, grzeczna, wspierająca (ona ma nerwicę, migreny itp, byle pierdołą jest w stanie się zdenerwować do łez, więc chociaż ja nie chcę jej dokładać i oddycham głęboko, mimo że w środku często mnie szlag trafia) - często mi powtarza, że dobrze że jestem, że stanowię dla niej wsparcie, a tu nagle tekst że "coś się ostatnio ze mną dzieje"
a przecież naprawdę dawno nie miałyśmy absolutnie żadnego spięcia ani nieporozumienia. W pięty mi poszło
ja się szczerze staram a tu taki tekst, wrr... i to za co pytam się? wywinęłam się na nodze i teraz siedzę u siebie, niech się za przeproszeniem buja skoro ja taką złą córką jestem
yhh... chyba musiałam się wygadać.