[kinghah]

Napisane przez hihi

Aa Rozumiem, myślałam, że coś więcej jest na rzeczy, bo.. dobre pare lat temu rozmawiałysmy (dziewczyny) z kolegami ze studiów (wówczas 22latkami) o zdradzaniu, nakrywaniu na zdradzie i podobnych tematach. Oni stwierdzili, że nawet jakby wiedzieli, że któraś z nas, niby dobrych koleżanek, zdradza facet, dla nich obcy gość, to by nam nie powiedzieli, bo...
po 1. to sprawa między zdradzającym a zdradzaną i i nie chcieliby się wtrącać
po 2. lubią nas i... woleliby, żebysmy nie wiedziały i nie cierpiały (sru tu tu tu, majtki z drutu), co ja osobiście zinterpretowałam jako - nie chciałbym być tym, co taką wiadomość przekazuje



I tak się zastanawiałam jak to wygląda, bo sytuacje podobne do opisanej też znam, ale to raczej sytuacje, gdy żona udaje, że nie wie albo po prostu wie, tylko udaje, ze nic takiego nie ma miejsca.

Nie znam motywów tej kobiety. Szkoda mi jej, bo kiedys byłysmy blisko, i opowiadała, że poprzedni TŻ zdradzał ją przez wiele lat , i dopiero obecny.... Aż mnie ruszyło, bo ten obecny TŻ także przez wiele lat zdradzał swoją kobietę, więc rokowania nie były najlepsze, ale milczałam, bo dano mi juz nauczkę za nadmierna szczerość...

Ale, z drugiej strony, znam też przypadki przynajmniej 2 kobiet, któe potrafią być żonami i matkami i regularnie uprawiać seks z róznymi chętnymi typkami. Nie wiem, jaką filozofie wyznają, ale wiem, że jest to traktowanie seksu tylko jako odskoczni, frajdy, zabawy, alternatywy dla picia piwa.... I tutaj rodzi sie pytanie: czy ich mężowie też nie wiedzą, czy wiedzieć nie chcą?
No i prosty wniosek: nie jesteśmy, my kobiety, wcale lepsze