Ciężka sprawa, bo Parade's End to jedna z moich ukochanych książek
. Zasadniczo mamy trójkąt miłosny dziejący się przed i w trakcie I wojny światowej - Sylvia (samolubna, manipulująca kobieta chcąca dotrzeć do swojego męża), Christopher (lodowaty, bardzo inteligentny hipokryta) i Valentine (zapatrzona w w/w jak w obrazek sufrażystka). Więcej nie powiem, bo ciężko coś bez spoilerów. W każdym razie serial jest genialnie zrealizowany (strefa wizualna i techniczna dosłownie miażdży - ale co się dziwić, w końcu do BBC i HBO
), jeszcze lepiej zagrany (znam praktycznie każdego jednego aktora który pojawia się na ekranie
) i bardzo dobrze napisany. I powiem szczerze, że gdybym zaczynała oglądać tylko dla Benedicta (któremu wepchano jakieś wypełniacze w policzki (bo Chrissy powinien być dosyć puszysty, a on przyszedł praktycznie z planu Sherlocka
) przez co trudno go czasami zrozumieć) to zostałabym dla Rebeccki Hall. Jako Sylvia jest niesamowita (i przepiękna). No i zdecydowanie nie jest to coś co można oglądać jednym okiem - urywana narracja (zwłaszcza pierwszy odcinek) i duża ilość postaci (uroki adaptowania modernistycznej powieści
) sprawiają że można się pogubić.