Nie wiem, ile masz lat, ale o ciąży, dbaniu o nią (chcianą) i związanych z nią zagrożeniami masz najwyraźniej bardzo małe pojęcie. To duże obciążenie dla organizmu, kręgosłupa, przy niektórych schorzeniach - wzroku, żył. Wypadające włosy, w skrajnych przypadkach - zęby (kiedyś bezzębne kobiety przed trzydziestką były bardzo częstym widokiem wcale nie tylko ze względu na brak higieny, ale i częste ciąże.)
A po co mam łożyć na utrzymanie niechcianej ciąży? Z jakiej racji mam wyrzekać się swoich przyjemności na rzeczy zygoty, której sobie nie życzę, tylko dlatego, że antykoncepcja zawiodła?
Sory Batory, no way.
Wreszcie poród - olbrzymie obciążenie dla organizmu, serca, płuc; poczytaj sobie zresztą w internecie. Nie mam ochoty narażać swojego zdrowia dla niechcianej ciąży.
Jakie znów życie? W ten sposób co miesiąc powinnam nosić żałobę, bo nieszczęsna komórka nie została zapłodniona. Nie wiem, jak można stawiać los abstrakcyjnych kilkunastu komórek ponad siebie. Podkreślam - abstrakcyjnych, bo to coś nie myśli, nie czuje - jest tylko rośliną. Od cebuli w twojej lodówce różni się jedynie potencjałem
Potencjał to idea, a nie mam pojęcia z jakiej racji miałabym poświęcać rok swojego życia w imię czyichś idealistycznych chuci.
Co do porodu - jak wyżej.
Doba męczarni na polskiej porodówce, owocująca czasem traumą, do której mam być zmuszona, bo ktoś tam sobie ceni życie. Ja z kolei cenię komfort i jakość swojego życia