Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-03-20, 09:18   #3253
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Napiszesz o tym coś więcej? W sensie, jak zamierzasz zdobyć zdrowe poczucie własnej wartości bez udowadniania co potrafisz? (Jeśli pisałaś w klubie już, to przepraszam za pytanie, mam tam już chyba z miesiąc do nadrobienia).
Dzięki za polecenie książki, jutro pożyczę. Pamiętam, że zaczęłam ją w liceum, ale chyba mnie wtedy przerosła, czas na drugie podejście
Juz mowie.
W zasadzie kilka razy juz opisalam ogolny zamysl tego, co zamierzam, ale moze teraz opisze wiecej szczegolow.
Na poczatek uprzedzam, ze moj najnowszy pomysl na siebie wynika z totalnej desperacji. Zauwazylam, ze zadne techniki motywacyjne, plany, dopingi, couchingi na mnie nie dzialaja.

Tlumacze sobie to tak: znasz biblijna opowiesc o budowniczych, z ktorych kazdy budowal dom – jeden na piasku, drugi na skale? Przy pierwszej niepogodzie runal dom zbudowamy na piasku, ten na skale – ostal sie.
Olsnilo mnie – same osiagniecia budowane na mialkim podlozu zawsze beda powodowaly, ze misterna konstrukcja runie z hukiem.

Przyklad. Zalozmy, ze osiagnelas swoj cel i nauczylas sie jakiejs waznej dla Ciebie umiejetnosci – przez chwile czujesz sie zadowolona, dumna, myslisz: "Nareszcie, to jest TO". Dwie minuty pozniej pojawia sie ktos, kto szydzi z Twojego sukcesu i potrafi wymienic 100 innych ludzi, ktorzy potrafia to samo, tylko... o wiele lepiej.
Co sie dzieje? Twoj misternie bydowany dom runie, jakby byl to domek z kart.
Wiesz, mnostwo moich konstrukcji juz runelo, zbyt duzo, zebym miala ochote budowac znowu od zera. Nie na tym rozchwianym, niepewnym podlozu, jakim jest moja slaba psychika.

A oto dwie metody, ktorych sie oststnio trzymam:
1. Zapisywanie.
Polega to na tym, ze mam caly czas ze soba notes, w ktorym zapisuje wszystko, co robilam w danym interwale czasowym. Najfajniej byloby wpisywac sie co 15 minut, ale ciezko to wychodzi w praktyce, dlatego ja wpisuje sie co godzine. Wpisuje w notesik 3 rzezczy:
a) co robilam
b) opcjonalnie: wyjatkowo pozytywne odczucia, mysli
c) opcjonalnie: wyjatkowo negatywne odczucia, mysli
Cwiczenie to ma mi pomoc uswiadomic sobie, co sie ze mna dzieje przez wiekszosc zycia, co mnie uskrzydla a co mnie doluje.
2. Po prostu akceptacja. Polega to na zaakceptowaniu faktu, ze wszelakie zarzuty wobec siebie sa wzgledne.
Przyklad: Mysle: "Cholera, spalam zbyt dlugo".
W nastepnej chwili pytam sie siebie: A kto tak twierdzi? Ile to jest "zbyt dlugo" i dla kogo? Czy istnieje obiektywne "zbyt dlugo"? Skoro spalam dluzej, to pewnie byl ku temu powod? (itp., itd.)

Ja zdaje sobie sprawe z tego, ze z takim mysleniem moge w ekstremalnym przypadku wyladowac gdzies poza spoleczenstwem. OK, jestem gotowa nawet na zycie eremity, na spoleczny ostracyzm.
Ale paradoksalnie nie dzieje sie tak. O dziwo – nie tracac energii na karcenie siebie, powoli jestem w stanie ruszyc z miejsca.
Nie, zeby cos komus udowodnic, nie po to, wyleczyc kompleksy z dziecinstwa.
Robie cos tylko dla siebie.
Nie wiem, czy moje myslenie ma sens, ale mimo to nie widze dla siebie innego rozwiazania. Wiem, ze z takim podejsciem nie bede zbyt bogata, nie zbuduje misternie kariery i pewnie nie spodobam sie wielu ludziom. Ale mam nadzieje podobac sie w koncu samej sobie.

Zatrzymajcie swiat, ja wysiadam!
__________________


Be the change you want to see in the world!

Edytowane przez Konwalia11
Czas edycji: 2013-03-20 o 09:21
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora