Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - MAMUSIE MARZEC i KWIECIEŃ 2013 cz.VIII vel. Ciśnij dziołcha, ciśnij!
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-04-06, 12:20   #1600
myaja
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: śląskie
Wiadomości: 878
Dot.: MAMUSIE MARZEC i KWIECIEŃ 2013 cz.VIII vel. Ciśnij dziołcha, ciśnij!

Dziewczyny mam wolną chwilę na opis porodu więc się zabieram za twórcze pisanie

Jak wiecie termin miałam na 03.04 ale usg i lekarz cały czas mówili że Alicja jest starsza o tydzień więc od 27.03 można się szykować
Oczywiście 27.03 jeszcze położyłam się spać jak zawsze, a nawet marudząc mężowi, że mi smutno że dzidziuś nie chce się jeszcze urodzić…


08.03 nie miałam rozwarcia, szyjka krótka, skurczy brak
22.03 rozwarcie na 1cm, skurczy brak, ale lekarz mówi że powinniśmy się wyrobić przed świętami
28.03 o godz 6:10 poszłam do wc na siku (już chyba 9te w tą noc), i czuję że troszkę mi się leje woda po nogach, ale myślę że to nic takiego, wody to pewnie musza chlusnąć tak żeby łazienkę zalało 7:10 wstaję i idę się ubrać, idąc do wc czuję że znów mi woda poleciała ciut więcej więc zaczynam lekko panikować… ale doszłam do wniosku, że te kilka kropel wody to jeszcze nic nie znaczy…schodzę do kuchni, jem śniadanie, i w pewnym momencie czuję że mi morko pomimo grubej podpaski wtedy wiedziałam że coś jest na rzeczy…
mąż z miejsca chce mnie zabrać do szpitala, ja jednak spokojnie się ubrałam, wykąpałam, umyłam włosy, mąż to samo, torba była spakowana, o 11:05 byliśmy w szpitalu. Zbadał mnie lekarz prowadzący, i wtedy jak CHLUSTAŁO myślałam, że zaleje całe piętro
… kazali się przebrać, zbadali bicie serca, tętno, przepływy i itd, skurczy oczywiście brak, ale rozwarcie na 3 palce. Zrobiono mi lewatywę (pytali czy się zgadza itd. oczywiście że tak ), potem pod ktd i o 13:00 miałam podaną oxy badanie rozwarcia co godzinę … do 14:10 brak skurczy, położna ściągła mnie z łóżka i kazała chodzić, wychodzę na korytarz a tak 4ry inne kobiety spacerują, wyglądałyśmy tak komicznie że każdemu chodzącemu na porodówkę taaaaak się micha cieszyła o 14:50 skurcze regularne i zaczęło mi być słabo… więc znów pod ktg skurcze widoczne, szyjka na 4ry palce, a ja umieram z bólu, wzywają anestezjologa i podają znieczulenie – ulga na 2h… oczywiście każą chodzić… o 17:10 po przejściu tysiąca kilometrów korytarzowych, znów zaczyna mnie łamać w pół i wtedy dowiaduję się co to są bóle parte… masakra… o 17:15 podają coś co jeszcze bardziej wspomaga poród… oczywiście jestem już na fotelu… od 17:30 zaczynam przeć… … są lekarza, położne, a ja w połowie parcia inteligentnie mówię że ‘nie dam rady’ Boże jak teraz sobie o tym myślę to śmiech na sali, tak jakbym miała na to jakikolwiek wpływ
mąż jest ze mną, wspiera mnie niemiłosiernie, ale nie wtrąca się, tylko cicho dopinguje … podtrzymuje głowe do brody bo ja już nie miałam siły – dosłownie… o 018:0 łapię oddech i pytam czy z dzieckiem ok., bo to już 30minut cały czas lekarz sprawdza tętno dziecka, robie kolejny – milionowy - wdech, położna mnie nacina i jest… NA ŚWIECIE POJAWIŁA SIĘ NASZA KRUSZYNA
dziwne uczucie pustego brzucha, lekkie parcie i jest łożysko, ja się trzęsę jak po przerzuceniu 10ton węgla, dyszę jak lokomotywa a mąż płacze z wzruszenia Lekarz mówi, że dawno nie widział tak pięknego porodu (taaaaaaa... szczególnie matki rodzącej która pewnie wystraszyła wszystkie w kolejce )
Mała w krzyk, lekarz ją opatruje, stópka podbijają certyfikat urodzenia (słodkie takie …), ja ją trzymam przez ok. 5minut, potem jadą z mężem do pokoju kącika noworodka tak następuje ważenie, mierzenie itd. mnie w tym czasie zszywają… potem oboje wracają i tak sb leżymy na tym fotelu przez około 2h, Alicja już sobie ssie pierś a mama ma pokarm… potem położna nas zabiera do naszego 1dno osobowego pokoju, mąż targa bagaże położna Ale a ja sama siebie czuję się naprawdę super, i dziękuje Bogu, że już po wszystkim… Mała ma 10/10 wszystko zdrowe… cudowne uczucie…



Mała była cały czas ze mną, mogłam ją oddać położnym na noc żeby się wyspać ale nie miałam serca więc troszkę spała w łóżeczku szpitalnym a troszkę ze mną… mąż pojechał do domu dopiero o 23 a zasnął w domu po 2gej bo cały czas pisał a ja też nie spałam bo Alicja była głodna więc ssała pierś a potem dostała butelkę bo wiadomo pokarm nie jest od razu aż taki wartościowy… przespałyśmy od 2 – 7
Na drugi dzień nie mogłam się zwlec z łóżka… WSZYSTKO mnie bolało a takich zakwasów jak wtedy chyba w życiu nie miałam

się rozpisałam …

poniżej zdjęcie naszej 5cio dniowej Alicji
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg 2013-03-30 07.32.02.jpg (93,8 KB, 120 załadowań)
myaja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując