Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - MAMUSIE MARZEC i KWIECIEŃ 2013 cz.VIII vel. Ciśnij dziołcha, ciśnij!
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-04-30, 09:41   #3836
Luna0
Zakorzenienie
 
Avatar Luna0
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 4 340
Dot.: MAMUSIE MARZEC i KWIECIEŃ 2013 cz.VIII vel. Ciśnij dziołcha, ciśnij!

Dzień dobry
Dodaje opis porodu:

dużo rzeczy zapomniałam więc dla was lepiej
postaram sie napisać z humorem żeby nie było aż tak horrorowo

No więc po odstawieniu lekarstw w 37tc miałam ciągłe skurcze ale bezbolesne. W piątek troche zaczęły boleć i były co 10 minut więc postanowiliśmy jechać na IP bo a nóż coś wykombinują i urodze.
No i zrobili KTG gdzie nie wyszedł ani jeden skurcz więc na patologie na obserwacje.
W poniedziałek się spakowałam bo byłam pewna że już wychodze a tu przyszła ordynator że dziś zrobią jeszcze USG i jutro wyjdę.. eh zadzwoniłam do TŻ z płaczem że jeszcze jeden dzień i że tam nie wytrzymam (pozatym ciągle ględziłam że czeka na mnie pepsi w lodówce-niedoczekanie moje)
No wieć ok 10 poszłam na USG, dzicko ok 3800g, wód dóżo i wszystko ok, przy okazji doktor mnie zbadała i stwierdziła "o jaka ładna dziurka!" - w sensie rozwarcie
no i gdześ tam poruszała i stwierdziła że po tym może się zacząć...
wróciłam na salę i poszłam sikać a tam chlusnęła ze mnie krew i zaczęłam czuć ból brzucha jak na @ więc pobiegłam do niej przerażona (bo myślałam że może łożysko się odkleja czy coś), zbadała mnie jeszcze raz i mówi że chyba wody się zaczęły sączyć więc pakować się na porodówkę i będziemy rodzić
Zadzwoniłam do TŻ żeby był gotowy w pracy, mama mu zaniesie drugą torbę dla dziecka którą zabrał do domu i zadzwonie jak już będzie się coś działo.
Na porodówce mnie podpięli do okscytocyny i glukozy bo rano jadłam tylko banana i co chwile badali. Skurczyki jakieś małe wychodziły ale szału nie było, bolało jak na @ więc doktor stwierdził że przebijamy pęcherz (ja szcześliwa bo już nie będzie odwrotu i musze urodzić)-nie czułam nic tylko ze mnie chlusnęło i wszystko było mokre.
TŻ w tym czasie przyjechał do szpitala ale położna powiedziała że to dużo za wcześnie i to nie tak jak na filmach że hop-siup itd. więc siedział na korytarzu a ja leżałam na dyżurce gdzie są dwa łóżka przedzielone parawanem.
I jakże położna się myliła bo przyjechała dziewczyna która miała lekkie skurcze (powiedzieli jej że fałszywy alarm), zaraz lekarz zbadał i już pełne rozwarcie- całość 15 minut i urodziła, a ja sobie słuchałam krzyków...
O 12 lekarz mnie znów zbadał i stwierdził że chyba jest niewspółmierność barkowa (kto oglądał ten odcinek porodówki wie jaka bałam przerażona) i chyba będą ciąć.. więc nawet się ucieszyłam bo najważniejsze żeby mały urodził się cały i zdrowy!
Ale dalej tak sobie leżałam do 14 gdzie skurcze coraz mocniejsze, i kazali mi siąśc na piłke żeby zoabczyć czy mały schodzi do kanału rodnego (podobno schodził , o 14:30 przyjechał mój gin/sąsiad (nie pracuje już w szpitalu) i kazał mnie dac na sale bo TŻ czeka, więc łaskawie mnie dały na rodzinną, kazały się bujać na piłce i przyszedł TŻ. Włączyły nam jakies radio trzeszczące i czeskie haha ale lepsze to niż nic
Pytałam czy zrobią mi lewatywe, powiedziały że przed parciem żeby powiedzieć to zrobią.
Ale oczyściłam się sama (oczywiście z kroplówką w ręce bo na stojak na kółkach nie zasłużyłam )
Bujałam się i znowu badanie - rozwarcie 5 cm, bóle takie że podczas skurczu już nie mogłam mówić tylko oddychałam a w przerwach ględziłam TŻ ("bóle torche mocniejsze niż na okres? To jaki one k**wa mają okres? Chiński?"-niestety, ja miałam krzyżowe ) więc dalej poszłam pod prysznic razem z piłką i TŻ miał polewać krzyże podczas skurczu ale mnie to tylko drażniło więc na skurcz przerywał a polewał pomiędzy skurczami i cały czas liczył skurcze na stoperze
Trwały wtedy bodajże 1,5minuty z przerwą co 3 minuty
Jak już miałam dość to spowrotem na chwile na piłke przy łóżku i badanie -7cm ("o to teraz powinnam uciekać do domu") więc położna zapodała mi gaz... Pytałam czy jeszcze dużo bardziej będzie boleć bo już było nie do zniesienia ale wymijająco powiedziała "prosze się nie nastawiać że bardziej" heh- naiwna uwierzyłam bo co miałam zrobić, gorszego bólu sobie nie wyobrażałam.
Gaz był do dupy! Otumanił mnie od głowy do szyji i tyle więc dość że bolały skurcze to jeszcze musiałam leżec z otumanioną głową, a zaraz jeszcze zaczęło mnie brac na wymioty więc TŻ podawał tą miskę ale jako że nic nie jadłam to nie miałam czym wymiotować . Do tego złapała mnie wtedy okropna zgaga!
Położna wzięła gaz, a ja znów do kibelka się oczyszczać z tą kroplówką ledwo przytomna...
wróciłam i już jęczałam bardzo, nie mogłam wejść na łóżko (my mamy takie wysokie i stołek do tego żeby wyjść, ale że jest rurka zabezpieczająca to trzeba ją przeskoczyć-z brzuchem ledwo wykonalne a co dopiero ze skurczami) nie wiem co bym zrobiła bez TŻ...
o 18 - rozwarcie 8 cm, skurcze co chwile takie już nie mogłam rozróżnić kiedy ich nie ma.. ciągle mówiłam że już nie dam rady..
Przyszedł mój gin i mówi że do 20 mały powinien być na świecie a ja: "cooo? O ósmej? Ja nie dam radyyy, prosze nie..."
Bóle były tragiczne sparaliżowało mi z bólu całe uda że nie mogłam się ruszyć i leżeć ten nie mogłam heh - krzyżowe cholerstwo!
Zaczęłam zasypiać między skurczami które trwały bodjaże 3 minuty a odstępy 45sek i tak mi było żal że moment kiedy nie boli przesypiam , już nie wiedziałam co się dzieje, nie ogarniałam wogóle.. pić mogłam czasami po łyczku wody i z każdym łykiem paliło mnie całe gardło coraz bardziej, jak tortura taką miałam zgage ale paliło tak że nigdy takiej nie miałam, nawet nie wiedziałam że da się taka mieć.
o 19 była zmiana położnych, przyszły takie dwie, stanęły koło łóżka i zaczęły sobie gadać co kupiły ostatnio itd. Myślałam że je rozniosę, ale nie pisnęłam ani słówka oprócz standardowego "NIE DAM RADYYYY"
Na dodatek jak mantre powtarzałam "to nie w moim stylu, ja jestem twarda, ja nie krzycze" i taka próbowałam być do końca chociaż każdy mi mówił że moge sobie krzyczeć bo to jest moja chwila
Zbadały mnie- rozwarcie 10cm więc moge przeć. Aha. Czyli że co przepraszam? Więc zaczęły mi ględzić że nie chodziłam do szkoły rodzenia (teraz jestem przekonana, żadna szkoła nie jest w stanie tego nauczyć!)
No i powiedziały żebym parła a ja partych nie miałam o czym jeszcze nie wiedziałam. Podniosła mi jedną nogę jak leżałam na boku a ja zaczęłam krzyczeć z bólu, bo to było nie do pojęcia jak mnie nogi bolały a ona mi jedną kazała w górze trzymać-co oczywiście samemu było niewykonalne...
wogóle się czułam jakby mi wyrywała noge
ale parłam bo musiałam i to było najgorsze co mogło być, przeć na skurczach zwykłych nie partych.. wyzabijałabym te baby! Dopiero po jakimś czasie przyszły parte i wtedy już dokładnie wiedziałam jak przeć!
Na początku coś ględziły - tak jakbym się nie starała "pani mąż już gotowy stoi z aparatem a pani co?" więc pomiędzy skurczami je przepraszałam i mówiłam że ja naprawde daje z siebie wszystko itd (ale byłam GŁUPIA!!)
No i tak parłam na boku, na plecach, na kolanach, drugim boku, na ziemi na kucąco, stojąco i NIC!
Już byłam wykończona calkowicie, jeszcze kazały mi oddychać a chyba wiecie że praktycznie się nie da, ale jak tylko pomyślałam że dusze własne dziecko to oddychałam tyle ile dałam rade...
Po godzinie takiej "zabawy" zaczęły zauważać że coś jest chyba nie tak, bo stwierdziły że jednak wszystko robie dobrze..

Ja naparwdę niespodziewałam się że kobieta potrafi mieć tyle siły, determinację, taką moc!
TŻ już w domu mi powiedział że zgniotłam mu tak rękę że musiał zdjąć obrączkę bo miał siniaki na palcach.. a ja myślałam że to tylko na filmach
No nic, parłam dalej.. po jakimś czasie powiedziałam że musze do ubikacji na co położna że sikac to żebym poszła a ja że na co innego więc zabroniła bo to uczucie że głowka schodzi do kanału a nie stolec.. gówno prawda więc po kolejnym parciu czułam że coś narobiłam i mówie im bo nikt nie zauważył "no i chyba coś narobiłam" więc stwierdziły że to nic i zawinęły te przescieradla jakoś gdybym parła godzine to bym nie narobiła
Powiedziały mi że jakby dziecko było ok 3kg to już dawno bym urodziła więc dzidziuś jest większy...
tak więc parłam dalej.. jak zobaczyłam że jest 5 po 20 to się załamałam (bo przeciez ginek powiedział że do 20 urodze i to była moja ostatnia nadzieja) ja już wiedziałam że to się musi zaraz skończyć tylko nie wiedziałam jak.. tak bardzo się bałam o to moje dziecko.. ale tętno było. chociaż coraz gorsze.. (ojej poryczałam się aż)
No i w pewnym momencie jak już co chwila krzyczałam że nie dam rady położna stwierdziła że "widac włoski" ale jak zobaczyłam twarz tej drugiej-młodej suki to odrazu odpowiedziałam "Pani kłamie!" bo było proste że ściemnia, przecież widzę że coś jest nie tak i do włosów to jeszcze daleko...
CDN
__________________
Żona
Synuś

Aniołek 25.05.2012
"...Widze Ciebie w głowie, nosze Ciebie w sobie..."
Luna0 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując