2013-04-30, 09:42
|
#3837
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 4 340
|
Dot.: MAMUSIE MARZEC i KWIECIEŃ 2013 cz.VIII vel. Ciśnij dziołcha, ciśnij!
CD
Przyszedł lekarz murzyn hihi i patrzył jak się męczę więc pyta TŻ tym swoim łamanym polskim "a gdzie Pan znalazł taką dzielną żone? Na jakiej ulicy? Bo ja też bym chciał taką znaleźć" nie powiem, miłe to było
No ale parłam dalej.. klnęłam na TŻ podczas skurczy żeby mnie nie dotykał a po skurczach przepraszałam czego nawet nie pamiętam tylko mi opowiedział i to tez myślalam że tylko na filmach...
Po 2 godzinach parcia stwierdziły że muszą coś zrobić.. i po cichu szepnęła jedna do drugiej "vakum" o ja pierdziele jak się wtedy przeraziłam.. błagałam, nie tylko nie to! - nie pomyslałam że przeciez moge odmówić... ale chciałam też żeby dziecko urodziło się zdrowe, tylko po vacum to rzadko rodzi się bez urazów...
zawołały lekarza, chwile mu zajęło zanim przyszedł a ja myślałam że ta chwila to wieczność..
przyszedł zbadał mnie i kazał próbowac jeszcze raz.. - on z murzynem przyciskali mi brzuch od góry, jedna położna na środku a druga rozciągała rękami pochwę... poprostu masakra co mi robili... bo chyba 3 takich razach uszłyszałam wymarzone słowo "cięcie"
no więc kazały TŻ mi pościagać wszystko ale biedny się tak trząsł że troche mu zajęło ściąganie mi łańcuszka i stanika który się zaplątał w kroplówke
ok wiozły mnie do piwnic na cięcie ale ja miałam dalej parte więc parłam nawet w windzie, tego się nie dało powstrzymać...
krzyczałam tylko jak nadchodził skurcz "nie tylko nie to" ale gdy był już party to całe moje ciało i umysł skupiały się tylko na tym i nie krzyczałam nic a nic
Pytałam tylko ile jeszcze do znieczulenia i dowiedziałam się że dwa skurcze.. dwa?! to było nie do zniesienia! aż dwa?! Błagam ja nie dam rady.. okazało się że do znieczulenia było ich z pięć
Rozebrały mnie do naga i kazały się przesiąść na łożko-tak myślałam, między czasie podpisywałam jakies papiery ale to wszystko przez mgłe bo już mdlałam z bólu. Zabraniały przeć bo miałam cewnik i żeby nie wypadł ale chyba nie wiedziały co mówią...
No więc przesiadłam się na to łóżko i się położyłam... a ono okazało się krzesełkiem więc fiknęłam do tyłu ale na szczęście tuż nad ziemią mnie złapały "takich cyrków to jeszcze nie miałyśmy"
ok, znieczulenie. Facet próbuje się wbić raz, drugi, trzeci i nagle obrażony stwierdza "no nie wbije się i już" aha.
zaczęłam znowu głupia przepraszać ale jak miałam się rozluźnić jak skurcze były właściwie bez przerwy, przerwą był ból nadchodzącego następnego skurczu. W końcu po namowach położnych się odbraził i spróbował jeszcze raz-udało się, nie poczułam nic , po chwili tylko błogie nic nie czucie... ahh jaka to była piękna chwila!
Zaczeli operować i pyta mnie Pani czy wszystko ok a ja "tak tylko się boje że jak zaczną ciąć to będzie mi się wydawało że czuje ból"-"to już by Pani czuła" no to ja jestem w niebie, banan na twarzy cały czas, pytają jak się czuje a ja ciągle "wspaniale/cudownie" no żyć nie umierać. Tylko w lampach niczego nie mogłam zobaczyć heh
Nagle szarpnięcie i słysze krzyk? raczej taki przytkane jęknięcie i czekam aż mi go pokażą gdy nagle słysze porządny krzyk ale za moją głową! Odwracam głowe a tam szarpią mojego długiego jak odrazu zobaczyłam synusia
Ojej jaka byłam szczęśliwa! Dały mi go do pocałowania ale tak szybko że nie zdążyłam go nawet zauważyć i zawiozły na góre do TŻ i ważenia.
Dalej pytały jak się czuje, więc ja dalej wspaniale i moja nagla myśl "ojej ja mam otwarty brzuch? a co jak się wykrwawie? a zreszrą co mi tam, mały jest na świecie a teraz niech się dzieje co chce!"
Niestety po chwili zaczęłam hmm zapominać jak się oddycha i musiały mi podawać tlen, ale zadowolona byłam nadal
Po pół godzinie wywieźli mnie na góre, powinni mnie trzymac godzine tam na obserwacji ale TŻ robił na górze takie jaja bo się bał że skoro przywieźli samo dziecko to ze mną jest coś nie tak
No więc pozwolili nam chwile pogadać na korytarzu gdzie zapłakany TŻ w kółko mi dziękował i powtarzał że jest ze mnie dumny pokazał mi też zdjęcie synusia i powiedział ile waży i mierzy oraz pokazał zdjęcie małego które robił 10 minut bo ciągle mu spadał aparat a tak wogóle to ze stresu nie wiedział jak się robi zdjęcia
i mówił "taką ma małą dupke, taką małą! te pampersy będą na niego za duże" he a synuś 4300g
później wyszedł przed szpital i śpiewał na całe gardło że urodził mu się syn
Ogólnie miałam starszny żal że tak długo mnie męczyli i nie urodziłam SN o czym tak marzyłam...
TŻ był dla mnie ogromnym oparciem, trzymał mi nogi bo sama nie byłabym w stanie ich utrzymać, i dodawał otuchy tym że ciągle powtarzał jaki jest ze mnie dumny i jaka jestem silna
Niestety to czego chciałam uniknąć i ciągle o tym mówiłam w ciąży mnie spotkało-porody 2w1 i niespodzianka przy parciu
Dziękuje za uwage, wiem że opis długi ale chyba musiałam to z siebie wyrzucić...
wklejam pierwsze zdjęcie synka, i jak miał miesiąc tylko takie na nieuczesanej mnie (i z bałaganem w nieużywanym pokoju) żeby pokazać jaki jest już duży
__________________
Żona
Synuś
Aniołek 25.05.2012
"...Widze Ciebie w głowie, nosze Ciebie w sobie..."
|
|
|