Dot.: Nocne przygody
Wydaje mi sie, ze to raczej nieporozumienie i niedogadanie sie niz jego zla wola. On jest (oczywiscie z jego pkt widzenia) fair. Zapytal, wiec pewnie uwaza, ze okazal w ten wlasnie sposob troske. Ty nie odpowiedzialas, ze chcesz, aby poszedl. Wiec on zapewne rozumujac po mesku doszedl do wniosku, ze nie chcesz, ze wolisz byc sama. Wiec nie poszedl, bo co sie bedzie narzucac.
Ty oczywiscie chcialas, aby poszedl, ale nie powiedzialas mu tego, mimo, ze pytal. Taka prawda.
Druga sprawa w nocy mogl byc zaspany i nie za bardzo moglo do niego dotrzec, ze to jakas powazniejsza dla Ciebie sprawa.
Jak jeszcze bedziesz kontynuowac sytuacje pokazujac, ze w rewanzu tez z nim gdzies nie pojdziesz, to z drobnego nieporozumienia wyjdzie konflikt. A po co? Powiedz mu wprost i otwarcie, ze bylo Ci przykro, ze nie poszedl. Ze zalezalo Ci na jego towarzystwie - bo w koncu zalezalo - zobacz jak zareaguje.
Kobiety czesto w takich sytuacjach zapominaja, ze mezczyzni zupelnie inaczej reaguja na to jak cos im sie stanie. Ze podchodza do tego ambitnie (a czasem wrecz ambicjonalnie) i wstydza sie pokazac, ze cos ich boli etc. Ze faceci prosza o pomoc dopiero wtedy, gdy sami juz nie daja rady. I tak wlasnie interpretuja czyjes wolanie o pomoc. Ze ta osoba sobie sama nie radzi. Oni nawet jak sie miedzy soba pocieszaja, to probuja minimalizowac stres wlasnie poprzez bagatelizowanie problemu: "przeciez nic sie nie stalo", "alez nie ma problemu" czy wrecz (kluczowe powiedzialabym) "dam sobie rade sam".
|