Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-07-22, 00:12   #4779
Patri
Zakorzenienie
 
Avatar Patri
 
Zarejestrowany: 2007-07
Lokalizacja: Słońce
Wiadomości: 3 387
GG do Patri
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Z innych kwestii - chcialam odpowiedziec Indze na bardzo starego juz posta dotyczacego zwiazkow. Moze dlatego tak mnie on poruszyl bo... czulam dokladnie to samo w moim poprzednim zwiazku. Szczegolnie oposywany przez Ciebie fragment o tym, ze masz wrazenie, ze zabierasz komus miejsce u Twojego obecnego TZ przypomina mi dokladnie to, co i ja wtedy czulam... Po prostu intuicyjnie wiedzialam, ze moj TZ powinien byc z taka "konkretna babka z jajami" a nie z takim wycofanym melancholikiem jak ja. Mysle, ze bylismy fajna para przyjaciol, przezylismy wspolnie spory etap zycia i duzo sobie dalismy. Ale tez potwornie sie ograniczalismy tym, ze musielismy bardzo sie napracowac, aby bylo w zwiazku jako-tako.
I tu mimo wszystko nie zgodze sie z bardzo dojrzalym i pieknym postem Patri, ktorego jak na zlosc nie potrafie odnalezc . Zrozumialam go tak, ze partnersto jest duchowa lekcja i ze partner jest takim lustrem w ktorym mozemy sie przejrzec i wiele o sobie nauczyc w mysl zasady: masz takiego partnera, na jakiego zaslugujesz. Prawda to. Ale jestem pewna, ze istnieje cos takiego jak po prostu dopasowanie. Ja nie jestem "konkretna babka z jajami" i z calego serca chcialabym, zeby moj eks sobie taka kobiete znalazl (moze juz to zrobil, nie wiem). Natomiast czuje sie bardzo szczesliwa z kims, kto mnie, melancholiczna i nieco strachliwa Konwalie kocha najbardziej na swiecie, bo taka wlasnie chcial .
Nie wiem Ingo, moze Ci to jakos pomoze, bo ja juz nie musze sobie wyobrazac tego idealnego partnera, on jest przy mnie. Jasne, ze mamy problemy, gorsze dni, kazde z nas ma swoje slabe strony i cechy, ktore dzialaja drugiej stronie na nerwy. Ale nigdy nie stawiam sobie pytania "czy warto" lub "czy to jest TO". Ja po prostu to wiem! Wydaje mi sie, ze wlasnie to wewnetrzne przekonanie decyduje o tym, czy warto pracowac nad zwiazkiem.
Wiem natomiast jak trudno jest zrezygnowac ze zwiazku, ktory w sumie jest calkiem OK, choc nie do konca odpowiada naszym wyobrazeniom... Tu nie mam jakiejs zlotej rady. Odpowiedz jest oczywista i dosyc brutalna: tak, niestety istnieje ryzyko, ze nikogo sobie juz nie znajdziesz. Dla mnie kwestia byla jasna - wole byc sama niz w bylejakim zwiazku, natomiast wiele kobiet mysli inaczej i to tez jest ok. Powiem filozoficznie: prostu sluchaj siebie, odpowiedz jest tam.
Konwalia, często myślałam o Tobie i tej zmianie związku, o której kiedyś pisałaś - że teraz jesteś z właściwą osobą i dobrym krokiem było wyjście ze starego związku, w którym się męczyłaś.

Ja się męczyłam w moim związku, męczyłam w czasie przeszłym, choć ciągle jeszcze w tym związku w ten czy inny sposób tkwię. Wreszcie dotarłam do momentu, w którym powiedziałam dosyć i postanowiłam zadbać o siebie. Ja nie umiem definitywnie powiedzieć, że go nie kocham, bo to nie prawda, w wielu kwestiach ten facet to skarb, w innych niestety nie. Ja nie nalezę do łatwych partnerów, jak sądzę, czasem sama nie wiem czego chcę, no i ciągle ta kwestia partnerstwa finansowego. Na wielu poziomach tak mocno w tym związku mi zgrzyta, ze ja nie wiem czy to da radę trwać dalej. Na razie jest stan zawieszenia, mój świat się krystalizuje. Mamy dziecko, to też jest ważne.
Myślałam o Twoim przypadku. Myślałam o swoich przeszłych relacjach, był taki jeden chłopak, który zaspokajał moje bardzo wewnętrzne potrzeby bliskości, tylko ile w tym prawdy a ile złudzenia, gdyż nie było to mozolne życie dzień po dniu, ale fale emocji, namiętności i nie do końca byliśmy tylko dla siebie, bo była jego dziewczyna, z którą związał się węzłem małżeńskim i tyle z wielkiej miłości zostało. Było to coś wyjątkowego w moim życiu i teraz wiem, że jest to możliwe, żeby zaistniało, no bo istniało, nie było tylko moim marzeniem.

Być może to właśnie było dopasowanie o jakim piszesz, a którego nie ma w moim związku.
I dojrzałam do stwierdzenia faktu, że nie będzie.
Może tamta relacja była tak wyjątkowa, że nie powtórzy sie tego na skinienie palcem. Nie ma co szukać tego znów w świecie, bo zwyczajnie może się nie zdarzyć...

Mój TŻ jest dla mnie ważny.
Jego zachowanie potrafi(ło) mnie zmasakrować. Inaczej powinnam to ująć - ulegałam wpływowi jego słów, zachowania i reagowałam depresją. Nie musze się na to więcej zgadzac i nie zgadzam się. Nie zmienia to faktu, że jako człowiek TŻ jest dla mnie ważny.
Zaplątane pogmatwane i w ogóle.

Doszłam dziś do wniosku, że priorytetem dla mnie jest ogarnięcie własnego życia tak, żeby nie musieć mieć do niego pretensji, że on go nie ogarnia. Zapewnię sobie radość we własnym zakresie i wtedy zobaczymy czy nasza relacja przetrwa czy nie.

W mojej głowie związek to taka relacja, w której jest dużo bliskości, dużo życzliwości, szacunek, wsparcie. Może to takie chcenie. W realnym świecie trafiłam na coś w czym jestem, coś co rozmija sie nieco z moim wymarzonym związkiem.

Czasem myślę - jak ja nienawidze sama chodzić do znajomych i oddzielnie spędzać wakacji. Czy dam radę zaakceptować fakt, że w związku tego nie dostaję? Czy mimo takich deficytów ten związek ma szansę przetrwać, ułożyć się?

Kompletnie nie wiem.

Na razie priorytetem życie moje i dziecka. Reszta się okaże...

Miałaś Konwalio szczęście, że znalazłas swojego dopasowanego partnera, super!

Myślę sobie tek, że będę układać swoje życie po mojemu, jeśli trafi się człowiek który będzie bardziej odpowiedni dla mnie jako partner na resztę życia, to super. Jeśli nie wytrzymam tej dziwnej samotności, to tez daję sobie prawo do wyjścia z tej relacji. Po prostu nie będę starać się docierać rozmowami do TŻ, bo tego próbowałam i nie działa. Może jestesmy bardzo różni, może kazde z nas ma inne oczekiwania jesli chodzi o związek, choć i o oczekiwaniach kiepsko sie z nim rozmawia, bo co to za argument, że związki to ściema i wymysł społeczny...

Siedem lat płakania, depresji, wzlotów, upadków i mojej wielkiej chęci porozumienia. Ostatecznie - jesli coś nie pasuje do mojego życia, to od niego odpadnie i liczę na to, że samo kryterium dopasowania rozwiąże kwestię naszego bycia czy nie bycia razem. Fizycznie ciągnie mnie do niego, ale brak rozmów odstręcza.

Kolejny raz musze wymazać moje wizje związku i spojrzeć trzeźwo w czym właściwie siedzę i otworzyć się na rzeczywistość, przy tym spełniać sie niezależnie od niego.

To się wypisałam.
Konwalio, cieszę się bardzo, ze znalazłaś super partnera na życie. Ja nie będę szukać, ale nie zamknę się, jesli sam się w moim życiu zjawi. Myślę, że to dobra postawa. Na ten czas, na dzień dzisiejszy.

Buziaki dla Was

Edytowane przez Patri
Czas edycji: 2013-07-22 o 00:15
Patri jest offline Zgłoś do moderatora