Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Czy w PL da się normalnie żyć?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2015-01-16, 16:09   #1
szawi69
Raczkowanie
 
Avatar szawi69
 
Zarejestrowany: 2013-02
Wiadomości: 73

Czy w PL da się normalnie żyć?


Będzie trochę czytania, choć starałem się streszczać.

Od dawna nurtuje mnie pewien temat, dlatego postanowiłem zasięgnąć porady u użytkowników tego forum. Chodzi mi o życie w Polsce. Może pokrótce przedstawię siebie i swoją sytuację. Mam 28 lat. Przez ostatnich siedem lat pracowałem w dużej fabryce spożywczej. Jako operator maszyn. Zarabiałem dobrze - około 2800 zl netto miesięcznie. Niby fajnie, ale praca w weekendy, na trzy zmiany, sześci dni pod rząd (system 4-brygadowy) z dojazdem 2,5 h (tam i z powrotem, bus darmowy, zakładowy). W tym czasie mieszkałem z rodzicami. Wypaliłem się zawodowo, do tego zobaczylem, że nic więcej nie osiągnę w obecnym miejscu. Byłem zmęczony. Za szybą pracowniczego busa zmienialy się pory roku, lata mijaly, a grono znajomych się zmniejszało. Oni grillowali, spotykali się na imprezach (miejskie koncerty, urodziny, etc.) - ja pracowałem. Miałem wolne np. w środę, więc moje życie osobiste zdechło. Z pieniążków zarobionych pomagalem w domu (zakupy, dokladanie się do rachunków) oraz odkładałem na urlop i naprawy auta (chcialem mieć samochód w każdym aspekcie dopieszczony, żaden tuning, ot wymiana układu hamulcowego, zawieszenia, blacharka, nawet głypie opony - dbałem o moją pszczółkę ). Z kobietą zawsze wypadaliśmy na dwa urlopy, w zimie (rocznica związku) oraz w lecie (normalny urlopik od pracy). I niby mialem te 2800, ale spaśnego życia nie prowadzilem. Po prostu niczego mi nie brakowalo, jak w normalnym zachodnim kraju gdy pracujesz. Do tego odkładalem co nieco na przyszłość. Koniec końców, ma kobieta skończyła studia, magister i znalazła pracę fizyczną w fabryce. Wtedy nasze drogi zaczęły się rozchodzić, więc doszliśmy do wniosku, że trzeba działać. Być w końcu razem. Jako, że byłem raz w Anglii, a mój kumpel z pracy siedzi tam już 5 lat - zwolniłem się i wyjechałem do normalnego kraju. Bez rozpisywania. Było cienko na początku, aż znalazłem pracę w magazynie budowlanym, pensja minimalna plus overtime i mogłem wyciągnąć 240-300 funtów tygodniowo. Spoko. Wiadomo, życie na emigracji jest ciężkie z wielu przyczyn, ale finansowo stałem nieźle. Wziąłem 1200 funtów, spadłem do 500, a wróciwszy miałem 2 tysiące. W pół roku, więc sukces. Okazało się, że kobieta nie jest w stanie zostawić kraju i rodziny, więc wróciłem. Doszedłem do wniosku, że zarabialem dobrze, mam doświadczenie - będzie ok. Nie jest. Siedzę już trzy miesiące w PL. Odbyłem wiele rozmów i proponowano mi pieniądze pokroju 1600-2000 na rękę. Do tego, musiałbym się przeprowadzić na Wrocław i dojeżdżać na wlasną rękę. Więc warianty są dwa:
Pokój za około 700 zl plus 350 na paliwo.
Kawalerka za około 1400 plus 350 na paliwo.
Więc na życie zostawałoby około 900 (pokój) lub dokładałbym z oszczędności (kawalerka), dopóki kobieta nie znajdzie pracy. Wiec zmierzamy ku końcowi. Jestem zszokowany kosztami życia tutaj i jego poziomem. Nie interesowalem się sytuacją gdym mieszkal z rodzicami i pracowalem w byłym zakładzie. Teraz widzę, że jest mega ciężko coś mieć. W UK, mając 240 f tygodniowo, wydawałem na pokój 50, jedzenie 80-100 i odkładalem resztę. Jadłem co chciałem, jaralem szlugi, pilem z kumplami, mialem Internet nielimitowany, kupiłem rower, etc. Już po pierwszej wypłacie stałem się samowystarczalny. Patrzę na sytuację znajomych. Siostra ma pracę w urzędzie po znajomości. Mieszkanie dostali na start od teściów. Rodzeństwo mojej kobiety dostalo od rodziców kase bądź teściu im nawet dom budował własnymi rękami. Duża część kumpli mieszka z rodzicami, bo za pensje pokroju 1500-1800 nie są w stanie nic z tym zrobić. Ja nie chcę od nikogo nic, nawet na ślub chciałbym sam uzbierać. Ale nie widzę możliwości. Mieszkanie, dziecko? To już abstrakcja. Stąd mam pytanie. Jak Wy to widzicie, może własne doświadczenia. Czy ja jestem taki głupi, wymagający, czy faktycznie życie w PL to skromna wegetacja na ratach i pożyczkach. Bo ja codziennie analizuję sytuację i nie potrafię dojść do żadnych wniosków. Pzdr.
__________________
15/02/2010 r.: Bóg zesłał mi Anioła.
Szaleńczo zapatrzony w swoją Kleopatrę. I to ciągle rośnie!!!

"Miłość to morze, którego wybrzeżem jest kobieta."
Victor Hugo
szawi69 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując