Dot.: Bezdzietne z wyboru / nie chcę mieć dzieci cz. III
[Dawno nie zaglądałam na wątek - nawał obowiązków.]
Odpowiadając na pytanie sprzed kilku stron - bo nie mam ochoty po prostu. Potrzebuję spokoju, nienawidzę hałasu, drące japę i chorujące dziecko, które non stop trzeba niańczyć, to dla mnie ucieleśnienie koszmaru. Nie wiem, co mogłoby mi taki horror wynagrodzić.
Jeśli kiedykolwiek się zdecyduję (a wiek już postudencki, tak że instynkt raczej pojawić się już powinien), to mam nadzieję, że hormony zadziałają, bo inaczej marny los wszystkich dookoła.
Swoją drogą zastanawiam się, ile kobiet żałuje urodzenia dziecka (co nie znaczy, że go nie kocha, to wcale nie musi się wykluczać). Bo uwzględniając ilość rodzinnych dramatów, nie uwierzę, że wszystkie wychwalające macierzyństwo i dzieciaczki w rzeczywistości tak się czują...
|