Napisane przez sleepingsun11
Hej, piszę, bo nie mam za bardzo do kogo innego się zwrócić, a trochę trapi mnie pewna rzecz.
Słowem wstępu, mój chłopak jak i tytułowa jego koleżanka mieszkają w jednym akademiku na studiach. Zanim zaczęliśmy być razem wiem, że oni się trzymali, ale jako że mój N. jest wręcz skrajnie towarzyskim człowiekiem, to mnie wcale nie dziwiło, ot koleżanka, znajoma. Wiedziałam, że ona często nie wie kiedy powiedzieć sobie dość podczas picia, co zazwyczaj kończyło holowaniem jej przez N. do pokoju, tzn. tzw. "ogarnianie" osoby nietrzeźwej.
Niedawno do tego akademika wprowadziłam się i ja. Ale teraz z racji weekendu majowego jestem w domu, oni są tam na miejscu. Dziś rozmawiałam sobie na komunikatorze z N., ale w pewnym momencie rozmowa urwała się. Po dłuższym czasie bez cienia skrępowania przyznał, że "musiał ogarnąć pijaną x". Poczułam się nieswojo. Tzn. żeby była jasność: nie sądzę, że jest coś między nimi, nie mam też przeciwko nic, by mój chłopak miał zwyczajne koleżanki. Ale mam coś takiego, że niedobrze mi z tą sytuacją. Dziś się zdenerwowałam i wyrzuciłam wszystko z siebie, że on nie jest od tego żeby się nią zajmować, że zrozumiałabym jeśli to byłaby bliska przyjaciółka, a nie jakaś tam koleżanka z którą czasem mija się na korytarzu, czy spali fajkę, zwłaszcza, że to kolejny raz, że jeśli nie potrafi pić z głową, niech może nie robi tego wcale i czy nie było innych osób, np. tych, z którymi się tak urządziła, które by mogły ją zaprowadzić do pokoju. Po tych słowach spotkałam się z oburzeniem pomieszanym z "zrobiłaś mi przykrość".
Naprawdę nie wiem czy tylko jestem taką zbyt mocną zazdrośnicą, czy nie ma nic złego w tym, że chciałabym by trochę był bardziej 'mój', niż przed tym jak byliśmy razem. Nie wiem czy rozumiecie mój punkt widzenia. Zwłaszcza, że przerwał rozmowę ze mną bez słowa, by po raz kolejny iść się nią zająć.
Aha i dodam, że ja mam 23 lata, on 25, ona 21.
Co sądzicie? Przesadzam? Rozumiecie mnie? A może same miałyście podobne sytuacje/odczucia?
|