Hmm, trochę się zgodzę, trochę nie.
Tak, chciałabym happy endu GDYBY on tego happy endu chciał równie mocno jak ja. Gdyby był gotowy zmienić pracę, otoczenie, rzucić/ograniczyć picie, pójść na terapię. Ale jestem pewna, że tego nie zrobi.
To chyba nic złego, że wspominam momenty kiedy było dobrze? Oczywiście cały czas moje myśli zaprzątają raczej te złe rzeczy i kłamstwa. I tak, jestem nadal wściekła na niego i zawiedziona, nie pisałam tego tutaj, bo to chyba oczywiste. I tak, jestem żałosna w swoich oczach.
To nie jest tak, że siedzę i nic nie robię. On podjął decyzję, że wraca za miesiąc do domu. Więc tak czy siak, czy ja tego chcę, czy nie, rozstajemy się. Szukam mieszkania. Oglądałam kilka w tym tygodniu, ale żadne mi nie odpowiadało. Może źle robię, ale chcę już znaleźć coś porządnego na dłuższy okres, a nie jakąś obskurną klitkę za horrendalne pieniądze. Jak chcesz mi przelać trochę kaski na konto, żeby mnie stać było na coś lepszego, to podam numer konta
Do psychologa zdecydowanie się zapiszę, ale najpierw chcę ogarnąć przeprowadzkę, bo to pilniejsze moim zdaniem.
Wasze odpowiedzi dużo mi pomagają, bo uświadamiają mi, że to nie ze mną jest coś nie tak. Więc dzięki za wszystkie