Tak, chodziliśmy po osniezonych górach. Uwielbiam
Ja ja codzień mało gotuje, tylko w weekendy.
Wkurza mnie ogromnie, jak czlowiek schodzi z gór, przetyrany, przemęczona, a tu musi szukać lokalu na obiad i potem czekać jeszcze na posiłek. Właśnie w dniu długich wycieczek wolę zjechać na kwaterę, suszyć ciuchy, a przy okazji przygotować coś na szybko na ciepło do jedzenia. Na codzień tak nie jemy, wiec jak ja urlopie zjem pierogi z biedronki czy jakies danie z mikrofalówki, to nic mi się nie stanie.
Na urlopie muszę mieć swoją kuchnie i łazienkę tylko dlatego że nie lubię czekać. W stajemy rano, mamy plan Wyjścia na długą trasę, a tu najpierw czekanie do łazienki, potem żeby się do kuchni dopisać żeby kanapki i herbatę zrobić, no nie.
Nie musi być wysoki standard, NAsz byl raczej skromny, ale swój czajnik, swoją łazienka z dostępem 24h, kiedy tylko mam ochotę.
Nie odbieram tego jako oszczędzania na wakacjach. Nie mam zwyczaju rozwalania kasy, wiem jak cieków muszę na nią pracować.
Jedliśmy na slowacji obiad, placilismy w euro, nawet nie przeliczalam na zł, żeby mi w gardle nie stanął. Spacer w koronach drzew też swoje kosztował. Obkupilam ie też w słodycze i alkohol słowacki, bo nie ma ich u nas. Cena chipsów z konopiami zwalała z nóg, ale nigdy tego wcześniej nie jadłam, wiec euro nie żałował am.
Ale zeby jeść obiad w restauracji i podrzednego schabowy go za gruby hajs tylko dlatego, że to urlop? To nie ja.
(...)