[naiat]

Jakiś czas temu pisałam Wam, że wpadlam w zakupy maseczkowe. Troche już ich użyłam i moge co nie co napisać:
- Khadi vetiver- rozmawiałam ją z mleczkiem avalon. Delikatnie oczyszcza. Bez wzgledu jak dlugo ją trzymałam nigdy mnie nie podraznila. Ja bardziej czułam że moja cera jest odświeżona, rześka niż czysta i skrzypiaca. Chętnie bym ją jeszcze kupiła gdyby była gotowcem.
- maska w plachcie orientana- dopiero po jej zakupie dowiedziałam się że skladowo ze szału nie ma. Nieprzyjemnie mi się ją nakladalo - zmarzla mi twarz :brzydal. Efekt-krótkotrwałe poprawienie jedrnosci i nawilzenia. Chetnie sprobuje masek w plachcie lepszej jakosci.
- dwa koktajle nacomi - nawilzajacy i liftingujacy - oba zadzialaly tak samo- spowodowaly wysyp bolacych gul. Podchodzilam do kazdej z nich 3 razy i zawsze było tak samo. Co nie powinno mnie dziwic bo sa one gęste, ciężkie i już przy nakladaniu mialam dużo wątpliwości. W dodatku są mocno perfumowane. 80 złoty wyrzucone w błoto
-sukin z weglem- zostaje ze mna. Baaardzo przyjemne stosowanie, ladnie oczyszcza i nawilza, nie podraznia. Takie glunkowe maseczki lubie. Juz ją kończę tak ja polubilam. Jedyny minus- nie ma wplywu na regulację sebum. Jak płynęłam tak płyne.
- loreal glinka z węglem- niby tu glinka i wegiel i sukin tez glinka z weglem- roznica kolosalna. Loreal może i oczyszcza ale tez ściąga, piecze, może podraznic. Zużyje ją raczej do nałożenia i natychmiastowego zmycia w ramach oczyszczania.