[akissi]

a ja chciałam się pożalić, o ile ktoś mnie wysłucha
otóż od jakiegoś czasu zaczęłam stosować ekologiczny olej z róży piżmowej rodem z mazideł. W serach ekspresowych wszystko grało. Ale któregoś wieczoru odważyłam położyć się go solo na twarz, tzn. na twarz wilgotną, pomasowałam trochę i po pewnym czasie moje policzki zaczęły płonąć i pokryły się calusieńki (nos także) czerwonym czy też różowym rumieńcem. Okropnym! I piekło! Gorąco strasznie, może ktoś obgadywał?;> Dodam, że broda i czoło bez zarzutu, nawet ładniejszy koloryt. Rano było w porządku.
No dobra, jako że się postanowiłam nie poddawać zaryzykowałam jeszcze raz. I znowu to samo.
Czy to znaczy, że olej ten nie dla mnie? Na inne oleje tak nie reagowałam.
Dodam, że mam cerę mieszaną, w strefie T bardzo zanieczyszczoną, i chyba płytko unaczynioną (o ile można tak powiedzieć, nie znam się), często się czerwieniłam jeszcze rok temu, ostatnio (na starość :P) trochę przestaję. Może mam naczynkową cerę?
Zrezygnować z tego oleju polecanego wszak do cery naczynkowej?
A może to mnie "wzmacnia"? (Tak sobie po cichu wmawiam :P)

Jeśli mój problem jest błahy, to przepraszam. Początkująca jestem.