Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2013-11
Wiadomości: 2 341
|
Dot.: Czy Bóg istnieje?
Cytat:
Napisane przez groszek75
Ale dlaczego uważasz, ze ludzie cierpią za ich grzechy ?
Bo co, bo sa choroby, kataklizmy itd. i serio myslisz, ze to Bog robi wszystko tak, bach i jestesmy chorzy ..., a tu bach wkurzyli mnie to niech maja huragan ...
To co sie dzieje tu i teraz to wyłacznie nasza sprawka, nasze grzechy i taka prawda
|
Nie, zupełnie nie myślę w ten sposób. Nie chodziło mi o to, w co ja wierzę, tylko właśnie o to, w co uwierzyć nie potrafię. Chodzi mi o to, że tak tłumaczy to Kościół Katolicki (przynajmniej tak mi tłumaczono), że w skrócie: było idealnie, potem był grzech pierworodny, a potem za karę nastały choroby, cierpienie, ból, itd. i ludzie za karę przestali żyć w raju.
A ja nie umiem wierzyć jednocześnie w to, że:
1. Bóg jest sędzią sprawiedliwym.
2. Bóg ukarał za grzech pierworodny jego sprawców, oraz kolejne pokolenia (w tym nas), które na czyny sprawców nie miały nawet najmniejszego wpływu.
---------- Dopisano o 15:50 ---------- Poprzedni post napisano o 15:34 ----------
Cytat:
Napisane przez Limonka2738
Jasne, ale statystycznie w życiu kierujesz się rzeczami, w które wierzysz, czy rzeczami, które wiesz? Które podejście jest racjonalniejsze?
Jak biorę kredyt w banku to sprawdzam oferty, obliczam procenty, a nie wybieram, bo wierzę, że ten bank ma najlepsze warunki.
Wysłane z aplikacji Forum Wizaz
|
Wiem, rozumiem. Z tym, że spora część ludzkości do wiary podchodzi w sposób nieracjonalny. Bo logiczne - jeśli nie wiesz, tylko wierzysz, to nie może to być coś racjonalnego. O to też w tej wierze chodzi - nie widziałeś, a uwierzyłeś, więc będzie nagroda. Oczywiście w zupełnym uproszczeniu to napisałam. I o ile sprawdzam oferty w banku, albo zastanawiam się którą pralkę kupić, to myślę racjonalnie. Ale jeśli chodzi o Boga, to tak jak pisałam gdzieś wyżej - mam wrażenie, że jest to coś tak potężnego, że nawet nie mam nadziei na to, że to zrozumiem, czy że będę w stanie to kiedykolwiek racjonalnie wytłumaczyć.
Mam też takie wrażenie, że może te wszystkie religie, to taka jakby odskocznia. Rzeczywistość jest brutalna. Ludzie chorują, cierpią, umierają. I ludziom chyba po prostu wygodniej jest wierzyć, że to wszystko ma jakiś ukryty cel. I że nie żyjemy bez powodu, tylko że to ziemskie życie to tylko wstęp do czegoś większego, że nasze starania nie pójdą na marne. Kiedyś byłam katoliczką i przyznam szczerze, że dobrze wspominam ten czas. Wiem teraz, że może były to złudne nadzieje i oszukiwanie samej siebie. Ale po prostu było łatwiej, kiedy w obliczu jakichkolwiek problemu można było wesprzeć się myślą o Bogu, tą świadomością, że on czuwa, że pomoże, że mam po co się dalej starać, że może życiowe porażki są nam potrzebne, bo dają nam jakieś doświadczenie na przyszłość i pomagają uniknąć czegoś gorszego. Patrząc na sprawę zupełnie racjonalnie - takie myślenie nie ma przecież najmniejszego sensu. Ale zapominając o tym racjonalnym podejściu, nie skupiając się na dowodach na istnienie Boga, to wsparcie po prostu BYŁO i już. I działało. Na chwilę obecną myślę o tym, że to zapewne nie Bóg mnie wspierał, tylko ja sama. Ale nawet jeśli ludzkość go sobie uroiła, bo tak było im łatwiej, nawet jeśli to takie placebo, ale działa i dodaje w życiu odwagi i otuchy - to nie widzę w takiej wierze niczego złego. A nawet za nią tęsknię.
Mój kryzys wiary wziął się pewnie stąd, że ja zawsze lubię wiedzieć, jak coś działa, dlaczego działa. Lubię szukać związków przyczynowo-skutkowych. Lubię myśleć, analizować, działać racjonalnie, tak jak napisałaś ten przykład o banku. No i w starciu z takim podejściem do życia, wiara podupadła.
|