A ja powiem z drugiej strony - jak się nie przekonasz to się nie dowiesz czy to dla Ciebie. Jasne, praca jest wyczerpująca i nudna, ale jeśli załapiesz się do zagranicznych linii lotniczych na długie trasy jak najbardziej można zwiedzić spory kawał świata. Istnieją odpowiednie regulacje dotyczące maksymalnego czasu, jaki obsługa może spędzić tygodniowo w samolocie, przez resztę czasu jesteś uziemiona w danym miejscu i możesz sobie zwiedzać do woli, jeśli nie będziesz akurat odsypiać jet laga
Gorzej na krótkich trasach, wtedy faktycznie praca bardziej przypomina typową pracę biurową, pobudka rano, lot wte i we wte i najpóźniej następnego dnia jesteś z powrotem w domu. Dlatego moją radą byłoby unikanie lokalnych przewoźników i celowanie w poważane zagraniczne linie, które też płacą oczywiście dużo więcej.
Nie znam polityki wszystkich linii, ale często stewardessy dopiero rozpoczynające prace przydziela się do danej bazy i latają do niej wte i z powrotem przez rok czy dwa, zanim zaczną dopuszczać Cię na fajniejsze i dłuższe wyprawy, warto o tym wiedzieć. Qatar Airways np. opłaca stewardessom hotel w Doha i pierwsze miesiące pracy to właściwie latanie ~18 dni w miesiącu tam i z powrotem, więc na zwiedzanie innych miast raczej nie miałabyś czasu, chyba że poleciałabyś w swoim czasie wolnym (a stewardessy często mają świetne zniżki lub nawet pakiet darmowych lotów w swojej linii). Płaca przez pierwsze dwa lata to bodajże 1500 euro netto, potem rośnie z kolejnymi awansami do ~3000. ale to po wielu latach, także szału nie ma. Z drugiej strony odpada koszt mieszkania i wielu posiłków
Polecam blogi prowadzone przez zagraniczne stewardessy, jest ich zatrzęsienie, a wiele fajnie opisuje wszystkie aspekty pracy w powietrzu. Wiele z nich faktycznie po kilku latach się przebranżowuje, ale nie z powodu odgórnych nakazów, tylko wyczerpania organizmu, warto o tym poczytać.
Według mnie lepiej teraz poświęcić ten rok życia i przekonać się, czy jest to coś dla Ciebie. W innym przypadku jest szansa, że całe życie będziesz chodziła zgorzkniała, bo miałaś plan, który mógł Cię uszczęśliwić, ale stchórzyłaś i utknęłaś w pracy, której nie lubisz. Skończenie studiów z rocznym obsuwem to w porównaniu mała "tragedia"
P.S. Szczerze mówiąc ciężko mi zrozumieć teksty o "służalczości" tego zawodu, co to w ogóle ma znaczyć? Kasjerce w banku też takie rzeczy się mówi? Recepcjonistce w hotelu? Kelnerki się wytyka palcami? Bez przesady, praca jak praca.