[Rena]

W dziecinstwie zawsze zyczylam sobie, aby mama robila taki sernik na zimno na moje urodziny (jako tort). Lezka w oku mi sie zakrecila. Jak ja go uwielbialam. No i do konca zycia bedzie mi sie kojarzyl uroczyscie i urodzinowo. Oczywiscie najlepszy (wg mnie) robila moja mama

Pierwsza warstwa to zawsze byly herbatniczki - jako dziecko najbardziej lubialam, gdy to byly takie plaskie herbatniczki w ksztalcie zwierzaczkow czy misiow. Mama wykladala nimi spod tortoletki. (oczywiscie mozna zamiast tego upiec warstwe cienkiego ciasta np biszkoptu, ale mama dawala herbatniczki). Masa serowa skladala sie serkow homogenizowanych, zoltek jajek (jako dziecko jadalam surowe zoltka np jako kogel mogel - dzis sama bym ich nie dodala), na pewno do masy tez trafialy dwa opakowania kupnej galaretki w proszku, oraz pokruszone herbatniki. Mama tarla ta mase w makutrze, a nastepnie wylewala do tortoletki. Wkladala do lodowki. Jak troche zastyglo, dekorowala owocami - np truskawki, kawalki pomaranczy, ananas etc, a na to wylewala galaretke. Ta galaretke robila tez z proszku odpowiednio wczesniej. Pamietam, ze zawsze dawala dwukrotnie mniej wody do galaretki niz pisalo na opakowaniu, aby szybciej stezala i byla bardziej zbita. Tort trafial na kilka godzin do lodowki. Mysle, ze optymalnie jest zrobic dzien wczesniej. Do galaretki trafialy tez swieczki do zdmuchiwania, co roku bylo ich o jedna wiecej

Wazna uwaga, niektore owoce nie nadaja sie pod galaretke, bo uniemozliwieja jej stezenie. Nie pamietam jednak, ktore. Na pewno te co wymienila sie nadaja.

Znalazlam w necie podobny przepis: http://www.smaczny.pl/przepis,sernik...a_zimno?glos=4