Miśka
Nie zauważyłam, żeś chciała.
Ale Ty to chyba masz mijony perfum na wymianę, a ja używam tylko mydła.
*
Dla mnie książka to ta papierowa, którą da się dotknąć, powąchać, przewertować, podłożyć pod nogę chwiejącego stołu, zaznaczyć coś ołówkiem (niekoniecznie mądrą myśl, czasem wystarczy do odznaczenia strony), odłożyć nas półkę, wrócić następnego dnia, zabrać ze sobą w podróż, pożyczyć koleżance, przełożyć suszonymi kwiatkami.
Elektroniczne są wybitnie frustrujące.
Tylko się myszką trzeba namachać.
Jedną z piękniejszych ksiązek, niosących ze sobą wiele wspomnień i emocji był Elementarz. Starsza siostra szła do pierwszej klasy, a ja wyciągałam go potajemnie z szafki, wwąchiwałam się w jeszcze nowy papier.
Także
Corii doskonale Cię rozumiem.
aniyam
Podobne buty widziałam w sklepie wędkarskim.