Dot.: najbardziej szalona rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłyście :)
Też dużo wariactw robiłam w życiu i tak naprawdę nie ma się czym chwalić.
Opiszę te mniej hardkorowe.
Chłopak uczył mnie jeździć swoim samochodem i po kilku dniach już mi sie wydawało że jestem Hołowczyc. Pojechaliśmy pewnego wieczoru tym samochodem do baru (on kierował),siedliśmy ze znajomymi a ja cichaczem wykradłam lubemu kluczyki od auta. Zwołałam grupkę znajomych żeby wyszli przed bar to ja im pokażę jak sie jeździ. Kilka osób wyszło, luby niczego nie świadomy siedział w barze, a ja odpaliłam auto, dodałam gazu i wjechałam prosto w bar.
Przeżyłam szok! Rozwalona maska, zderzak, reflektory...
Wysiadłam z tego samochodu i polazłam przed siebie z twarzą zakrytą dłońmi. Ukryłam sie u koleżanki ale mój luby znalazł mnie tam i powiedział że nic się nie stało, że jutro się naprawi i żebym sie nie przejmowała
A jak byłam młodsza i mieszkałam w bloku to ze znajomymi wrzucaliśmy przez małe okienko panom do kotłowni "świece dymne" własnej roboty tzn. kawałki piłeczek do ping ponga w pudełku po zapałkach. Wystarczyło podpalić i sru przez okienko. Był ubaw i przekleństwa też leciały jak panowie wybiegali z kotłowni
__________________
Czarny kot już jest!
|