Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Toksyczny... facet?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2010-06-09, 23:38   #1
nyggaaaa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 34

Toksyczny... facet?


Hej Dziewczyny!

Zrobię aferę, ale sama już mam dosyć zastanawiania się nad tym co jest, co będzie, o co mu chodziło... Standard - facet.

W każdym razie jakbym wcześniej się do tego zabrała (bo już od dłuższego czasu miałam to zrobić), to nie musiałabym tyle pisać, a tak to całe wypracowanie będzie Ale dla własnej wygody (i trochę, żeby Was nie zamęczyć) podzielę to na części, bo to naprawdę długa historia.

Tak więc znamy się już od dłuższego czasu, ale bardziej zaczęliśmy (na początku rozmowy i smsy) od listopada zeszłego roku... No to tak jak napisałam, na początku była to masa smsów typu: co tam, jak tam itp... Potem oczywiście przeszło w odważniejsze teksty... Którego razu zaproponował mi, że mnie podrzuci na uczelnię (ok. godzina drogi, bo to właściwie było do mieszkania, bo do szkoły dopiero rano No i przyjechał, ale ze swoim kuzynem (bardzo sympatyczny chłopak). W samochodzie oczywiście rozmowa, śmiechy itp, ale ani ja ani On nie daliśmy po sobie poznać, że znamy się lepiej niż jako "znajomi"... Zwykła rozmowa.
Kilka dni później (oczywiście w smsie, bo on chyba inaczej nie potrafi) zaprosił mnie na imprezę - typu bal, ale nie było to zwykłe zaproszenie, bo "weź koleżankę i wpadajcie". Ponadto pow., że on będzie grał ze swoją kapelą, to przy okazji będę mogła ich posłuchać. Odmówiłam, bo to był koniec stycznia i wiedziałam, że żadna z tych osób z którymi mogłabym pójśc wiedząc, że będzie ok bez względu na resztę ludzi itp. Odpowiedź na moja odmowę: szkoda, ale zastanów się. Dodatkowo zapomniałam napisać, że impreza miała sie odbyć w innym mieście (ale miałabym gdzie spać, bo tam babcię mam) i w czasie kiedy moi rodzice wyjadą na tydzień, także dom dla siebie 2 dni przed imprezą, kiedy nadal utrzymywałam, że tam nie idę odezwał się wcześniej wspomniany kuzyn "Mojego", żebym szła, a nie wygłupiała sie i że on też idzie sam, to najwyżej posiedzimy razem. Po namowie stwierdzilam, że w sumie to nie jest głupi pomysł i że chętnie (zaznaczając, że jest to wyjście tylko i wyłącznie koleżeńskie, niech sobie nie wyobraża nic). Wieczorem dostaje wiadomośc od "Mojego" (tym razem na gg, bo jakże by inaczej!), że miłej imprezy z Tomkiem (kuzynem). Zdziwiłam się, bo dlaczego on mi robi jakies wyrzutu skoro on ma grać na tej imprezie. Okazało się oczywiście, że on z kapelą będą grali tylko jakieś 15 minut, taki minikoncert. Skończyło się na tym, że wytłumaczylam się i juz wszytko ok.
Dzień imprezy. Umówiłam się z Tomkiem (kuzyn), że przyjedzie po mnie przed imprezą, żebym tam sama nie szła, bo głupio mi. Przyjechał, weszliśmy, zaczęła się zabawa... Wszystko super, ale Wojtek ("Mój") niewiele rozmowy ze mną, taniec też nie bardzo, trochę się zdziwilam, bo w takim razie po co to całe zaproszenie i w ogóle ta afera, że "miłej imprezy.." Okazało się że tam sporo znajomych Wojtka było, więc ja - jak to ja szybko sie zaklimatyzowałam, wspólna zabawa itp, ale Wojtek dalej tysiąc km obok. I w sumie tak całą imprezę. Kiedy wychodził, zakręciłam się specjalnie tak, że wyszlam razem z nim, Tomkiem (kuzyn) i jeszcze jedną parą. Odprowadziliśmy parę do domu, a potem chłopcy (Wojtek z Tomkiem, bo Tomek spac miał u Wojtka) odprowadzili mnie. Całą drogę z imprezy, aż do odprowadzenia mnie szłam z Wojtkiem pod rękę (bo niby zimno, ślisko itp. ha ha już ja znalazłam powody). Umówiliśmy się na następny dzień, że pójdziemy razem do Kościoła, a potem to juz zobaczymy.
Rano poszliśmy, Wojtek z Tomkiem wpadli po mnie (Tomek - nieodlączny kompan!), a potem mnie odprowadzili. Popołudni wrócilismy na salę, gdzie była impreza trochę posprzątać itp (bo to m.in. chłopcy organizowali). No i powrót do domu, już mojego (spałam i wszystko u babci, bo impreza miasto obok mojego była, a tam mam babcie, także nocleg i obiadek na następny dzień miałam), pouczylam sie trochę (bo to egzaminy wtedy były ) i nagle telefon, że chłopcy będą zaraz u mnie. Rodziców oczywiście nie było, bo wyjechali na tydzień, jak juz pisalam, więc zrobiłam im kanapeczki i posiedzieliśmy. Ja z Wojtkiem niby obok, ale na kolana mi się kładł itp. Tu należy wspomnieć, że Tomek (kuzyn) kierował, a Wojtek ("Mój") podpity, bo trzeba było zrobić after party. Na następny dzień siedziałam i tylko sie uczyłam, bo we wtorek egzamin miałam, a z Wojtkiem smsy, a oprócz tego, to umówiliśmy się, że zawiezie mnie da uczelnię - że niby sama to tak daleko boję się jechać (bo tak jak wspominałam to godzina drogi - tym razem odwiezie mnie na egzamin, pojedzie w tym czasie do kolegi -> potem przez przypadek okazalo sie, że pojechał do koleżanki, ale wiem, że to na serio TYLKO koleżanka) i odbierze mnie i powrót do domu. Tak było, przez całą drogę głupie rozmowy, a w każdym razie bez tego, co bym chciała, a więc bez gadki o nas, a chyba powinna jakaś się pojawic, w końcu to "kręcenie" trwał juz wtedy 3 miesiące. Jak Wojtek mnie odwiózł umówilismy sie, że jeszcze wpadniemy do mnie na jakieś piwko i tak o posiedziec, a potem kuzyn - Tomek do odwiezie. Tak było i znowu niby przytulanie się, ale też żadnego buzi czy jakiejś rozmowy.
Kolejny dzień, bo to emocjonujący tydzien był haha. Oczywiście umówiliśmy się, że znow wpadnie do mnie, tylko musiałam po niego przyjechać autem, bo już wypil. Jak przyjechałam, to oczywiście musiałam zaczekać na niego (znowu podpity). Jak już wsiadł, to okazało się, że będzie jechal z nami jeszcze wspólny kolega, tylko moment trzeba na niego poczekac, bo w domu jest - ok, nie ma sprawy. Także wylądowaliśmy w aucie ja i póki co Wojtek. Chciał mnie pocałowac, ale nie dałam się (ja głupia!), bo nie wiedziałam na czym stoję - w końcu już widać, że coś nie pasuje w tym. Przyszedł kolega i pojechaliśmy po wódke i do mnie napic się. Bylam głodna, więc zrobiłam calej naszej trojce coś do jedzenia, a przynajmniej próbowałam, bo miałam piersi z kurczaka i przyprawę do kebabu, więc to zrobilam, ale Wojtek stwierdził, że do tego były by super frytki... 'No to rób, ja Ci mięso smażę, a Ty za fryty możesz się zabrać'. Wspolnymi silami i kilkoma buziakami (w usta, ale zwykły całus! zrobilismy pyszny obiadek i wróciliśmy do kolegi, ktory siedzial przed tv i czekał na nas. Potem z kolegą, juz po obiadku, a właściwie kolacji ze wzg. na porę, zabraliśmy się za wódkę.Wtedy już przy koledze buziaki poszły (ciągle te same - nie wiem czemu, ale nie dałam sie bardziej pocalować). No i przyjechał po chlopców kuzyn Wojtka - ciągle ten sam Tomek - i odwiózł ich. I tu zaczyna się. Bo pisząc smsy z Wojtkiem (bo przecież nie można pogadać jak ludzie, a mi zainicjować rozmowę głupio) wyszło, że bardzo mu się podobam. Ja na to że owszem on mi też. No i wtedy Wojtek pisze, że szkoda, bo nic więcej nie może być! Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, bo niby dlaczego - a on na to, bo ja mam dzewczynę , tylko ona jest daleko, bo gdzieś w pracy za granicą. No to ja oczy jak 5 złotych i trzeba sie jakoś wycofać, żeby wyjść z twarzą. No to gadka, że dobrze, bo ja nie szukam chlopaka, skończylam niedawno z jednym i nie wiem czy chcę się wiązać, także dla mnie ok.
No i tak minął tydzień jak nie było rodzicow, bo juz na następny dzień wrocili.

Dalej Kochane, to ja Wam opowiem innym razem, bo to już i tak zdecydowanie długa opowieść, a potem robi sie jeszcze ciekawiej. Czekam juz na pierwsze Wasze opinie, co do tego chłopaka. Bo sprawa ciągnie się aż do dzisiaj...
Buziaki
nyggaaaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując