[intymka anonimka]

Tak jak w tytule, czy są Panie, którym udało się odbudować prawidłową florę 'od podstaw'?

Leczę się już dość długo, by zwalczyć 2 bakterie pochwy - jedna tlenowa (Streptococcus b-hemolityczny gr. B), druga tlenowa (gardnerella vaginalis). To, że nie mogę sobie z nimi poradzić, oczywiście lecząc się u ginekologa, to jedna sprawa. Druga natomiast jest taka, że Lactobacillusów jest u mnie na chwilę obecną totalny brak już od 2 posiewów Biorę co ginekolog każe, Floragyn, Lactovaginal, Provag, Lacibios Femina, przyznam jednak, że nie biorę tego ciągle, bo nie zdawałam sobie sprawy jak długo musi trwać taka kuracja, żeby przyniosła pożądane efekty... Lekarka przy wizycie powiedziała żeby brać, nie zaznaczyła jak długo więc kupowałam po opakowaniu i już Przez jaki okres powinnam brać probiotyki?

Na innym forum znalazłam dziś wypowiedź, zacytuję:

ciągle bakterie, w pewnym momencie leczenia miałam już wszstko w kanale szyjki: coli, fecalisa, kiebsielle, streptococusa. Poszłam za radą innych forumowiczek: woda z cytryną, ogórki kiszone, kefiry, jogurty, zero słodyczy!!!, probiotyki provag i floragyn, herbatka rumiankowa do picia, urval manosa czyli żurawina w tabletkach i innych zjadlywych postaciach. Wyniki poprawiły się w ciągu 3 miesięcy do tego stopnia, że został mi tylko streptococus agaliactiae, którego jestem nosicielem i jak powiedziała Pani doktor zawsze będę go mieć, chociaż i ten ostatnio nie pokazał się w wymazie ani z szyjki ani z pochwy.

Moje pH pochwy to w tej chwili 4,5. Zastanawia mnie, czy takie 'domowe' sposoby jak opisane powyżej coś mogą zdziałać w moim przypadku? Już sama się pogubiłam... czy takie zakwaszanie organizmu pomoże zwalczyć te bakterie lub przywrócić te pożądane, dobre bakterie?

No i ostatnia kwestia - czy to prawda, że najpierw pochwę trzeba zakwasić (czym?) a później przeprowadzać dopiero kurację probiotykami dopochwowymi, żeby taka kuracja miała w ogóle sens?