Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Partnerstwo i wasze opinie na ten temat.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2011-02-22, 12:45   #113
wika82
Zakorzenienie
 
Avatar wika82
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 16 184
Dot.: Partnerstwo i wasze opinie na ten temat.

Cytat:
Napisane przez yennefer323 Pokaż wiadomość
ciekawa dyskusja, szkoda ze juz chyba umiera smiercia naturalna bo sama chetnie poczytalabym wiecej opinii doswiadczonych zon - co rozumiecie przez "partnerstwo", jak jest ono wazne w Waszym zyciu, czy slowo "partnerstwo" rozumiecie oboje w zwiazku w podobny sposob?

niestety u nas (niecale 5 lat razem, 2 lata po slubie) wlasnie o brak partnerstwa (wg mnie) sie rozbijamy. jest zle i mam powazne obawy ze moze byc jeszcze gorzej.
oboje pracujemy, do zeszlego roku oboje zarabialismy podobnie, z tymze, ja mam niedaleko do pracy, fajnego szefa i weekendy wolne zwykle od roboty zawodowej. maz natomiast pracowal o godzine dluzej, na dojazdy schodzila kolejna, do tego co drugi weekend albo byl na zajeciach na uczelni albo musial byc w pracy. dla mnie bylo wtedy jasne, ze znaczna czesc obowiazkow domowych biore na siebie, bo mam na to czas (a raczej wiecej czasu).
dzieci nie mamy, choc bardzo chcielibysmy miec (ale to inna sprawa).

sytuacja zmienila sie gdy maz stracil prace w zeszlym roku, i ... zamiast (co dla mnie bylo poniekad oczywiste) zajac sie szukaniem nowej pracy a jak siedzial w domu - to i przejeciem czesci obowiazkow ode mnie - on zwyczajnie pozostal przy tym co bylo. poczatkowo wsciekalam sie ale rownoczesnie obwinialam siebie ze taka ze mnie egoistka, jego zwolnilili, przechodzi traume (bo mial swietne wyniki, byl b. chwalony, jednak mail konflikt z przelozonym), a ja jeszcze mu śrubę dokrecam. ale z czasem nic sie nie zmieialo, CV pisal przez miesiac, w ciagu kolejnych 2 byl na 3 rozmawach raptem. w domu nic nie robil, chyba ze po mega awanturze. podjal decyzje o zalozeniu wlasnej firmy, i od pazdziernika nie ma go praktycznie w domu. nie robi juz kompletnie nic bo w firmie siedzi po kilkanascie godzin.
a ja juz nie wyrabiam, bo bez wolnego, bez taryfy ulgowej, prawie rok utrzymuje nas, do tego jeszcze dbam o dom, i od niedawna jeszcze o psa (a ze szczeniakiem wbrew pozorom jest dosc duzo pracy). nie jestem typem mysi siedzacej cicho, probowalam roznych sposobow: od spokojnej rozmowy i tlumaczenia po niestety klotnie -wszystko pomaga na tydzien, dwa, potem powrot do normy.
najgorsze jest dla mnie to, ze maz uwaza, ze on ma WAZNE obowiazki w pracy, i nie ma kiedy zajac sie juz sprawami domowymi.
ja nie oczekuje od niego zeby nagle przejal wszystkie sprawy na siebie, ale zeby choc w czesci mi pomogl, tak zeby i ja miala czasem czas na odpoczynek. a jak ja czegos nie zrobie, to ... ta sprawa jest zawalona (np. nie dopilnuje zeby poplacic rachunki na czas).
chodzi mi o to, ze jak on jezdzi samochodem to niech robi ciezsze zakupy, zebym ja nie musiala dzwigac toreb pod gore na ktorej mieszkamy, zeby wyrzucal smieci jak sie z nich wywala, zeby raz w tygodniu zrobil pranie, czy jak zje powkladal rzeczy do zmywarki a nie do zlewu gdzie wszytko lezy i smierdoli. proste czynnosci. zeby raz na 2 tygodnie zajal sie sanitariatami. i min. 2 dni w tygodniu przyjechal w dzien zajac sie psem w trakcie dnia, bo ja nie moge sie non stop zwalniac (spacer, wybieganie , karmienie, ok. pol godziny czasu).
zagrozilam odejsciem bo nie wiem co mam zrobic dalej. nie nosze obraczki, nie dbam o jego sprawy (pranie, sprzatanie, zakupy). jest wojna w domu ktorej nie chcialam. ale nie wiem juz co zrobic.
w piatek idziemy 1 raz razem na terapie ... ale czy to cos moze pomoc?

zgadzam sie z tym co pisalyscie wczesniej: podejscie do partnerstwa wynosi sie z domu, w domu meza, matka zajmowala sie WSZYSTKIM i WSZYTSKIMI, gotowaniem, praniem, sprzataniem, zarabianiem na wielka wielodzietna rodzine. a dzieci - dzieci nie mialy zadnych obowiazkow, podobnie maz tesciowej. on tam nie ma nic do gadania w domu, ale tez oboje tesciowie godza sie na taki uklad - ona "matka - kura" ograniajaca caly dom, ale i rzadzaca w nim niepodzielnie. on siedzi cicho i tyle. a dzieci, dzieci leza i pachna, zawsze mamusia pomoze, nigdy nie postawi zadnego wyzwania czy zadania przed dzieckiem

wiem ze mozna pomyslec o mojej sytuacji "widzialy galy co braly" tylko ze mysmy wiele razy o tym rozmawiali, i maz jasno wyraznie potwierdzial ze zwiazek partnerski mu odpowiada, w sensie oboje pracuejmy oboje wiec w miare potrzen i sytuacji dzielimy sie obowiazkami i przywilejami. jednak ... w zyciu wychodzi inaczej

bo JEGO praca jest wazniejsza, JEGO studia, a to co ja robie uwazane jest za normalne zachowanie, cos co mu sie nalezy zwyczajnie.

i tu podpisuje sie pod wpisem Luby



bo ja czuje sie pokrzywodzona i wykorzystana, a co najgorsze to niedoceniona. a maz ... maz jest sfrustrowany klotniami, moim buntem, on chcialby miec spokoj w domu ... a ja nie?

nie daje juz rady, i nie mam za bardzo pomyslu co dalej.
Przykro mi, ale po części sama jesteś sobie winna, co nie znaczy, że sytuacja jest ok.

Pierwsze wytłuszczenia - dla Ciebie było jasne, że bierzesz na siebie większą część obowiązków domowych, byłaś w bardziej komfortowej sytuacji, miałaś więcej czasu wolnego, etc.. Tylko, czy usiadłaś i pogadałaś z mężem szczerze? Na zasadzie: widzisz, ja mam więcej czasu, itp., więc uzgodnijmy, że w związku z tym będę robić oprócz zwykłych obowiązków jeszcze to i to, a Ty mnie w zamian zabierasz raz w miesiącu na ekstra kolację. Bez takiej rozmowy, on uznał, że naturalną sprawą jest fakt, że robisz znacznie więcej, a nie, że jest to zależne od waszych aktualnych możliwości czasowych, czyt.: kiedy on będzie mieć więcej czasu - on przejmie większość obowiązków. JEgo zdaniem do twoich zadań należy (przykładowo) 80% obowiązków domowych bez względu na wszystko.

Drugie wytłuszczenie jest kolejnym Twoim zaniedbaniem.. Wiadomo, że każdemu jest przykro w sytuacji utraty pracy, ale też każdy normalny człowiek potrafi się otrząsnąć z żalu i z werwą zająć szukaniem następnej. Jeśli jemu się okres "żałoby" :P przedłużał, należało bez skrupułów potrząsnąć nim - od razu, (czyli np. po tygodniu), a nie zwlekać i pozwalać mu na znikomą aktywność - jedno cv tygodniowo plus totalne nieróbstwo w domu. Kwestia cv jest inną bajką, ja osobiście nie wyobrażam sobie, żeby facet pozwalał się utrzymywać żonie przy jednoczesnej świadomości, że nic nie robi, żeby znaleźć pracę. Natomiast kwestia zaniedbania obowiązków domowych wynika z braku jasno ustalonego podziału od samego początku, czyli to, o czym napisałam od początku.

Trzecie wytłuszczenie: moim zdaniem znów popełniasz błąd oczekując jedynie "pomocy", a nie wzięcia na siebie połowy odpowiedzialności za dom. Rozumiem, że on może mieć mniej czasu na umycie okien, ale opłata rachunków nie powinna być zbyt dużym obciążeniem, wystarczy że ustawi sobie przypomnienie w organizerze i w pracy dokona niezbędnych przelewów. Podobnie z zakupami - raz w tygodniu (chociażby w weekend) może pojechać i zrobić niezbędne zakupy, tak żebyś była jedynie obciążona kupnem świeżego pieczywa w tygodniu. Jeśli zje obiad, to jakie ma wytłumaczenie - na odkładanie talerza do zlewu, a nie do zmywarki - przecież JEST w domu, a nie w pracy..? Czyją decyzją był pies? Jeśli waszą wspólną, to gratuluję - delikatnie mówiąc - głupoty. Osobiście uwielbiam zwierzęta, miałam psa, teraz mam kota, ale decyzja o ich posiadaniu jest na tyle WAŻNA, że opieki muszą się podjąć wszyscy domownicy, a nie jedna osoba. Wiedziałaś jak jest i jeszcze wzięłaś sobie szczeniaka na głowę... Ech.

Czwarte wytłuszczenie w mojej opinii świadczy o tym, że jesteś mądra kobieta, a poprzednie niedomówienia, etc. były efektem Twojej dobrej woli, (która nie zawsze wychodzi na zdrowie). Robisz najlepiej, jak możesz w tej sytuacji, innego wyjścia nie widzę.

Ostatnim wytłuszczeniem nawiązujesz do tego, o czym napisałam na samym początku...

Powodzenia, 3mam za Ciebie mocno kciuki, trwaj w swojej strategii i nie poddawaj się.

---------- Dopisano o 13:45 ---------- Poprzedni post napisano o 13:30 ----------

Jeszcze odniosę się do własnych doświadczeń i tego, co wynosi się z domu, a czego nie.

W moim rodzinnym domu podział obowiązków domowych był tradycyjny, tj tata utrzymuje dom, mama zajmuje się domem i dziećmi. Nie pochwalam tego, jednak - tata pracował bardzo, bardzo ciężko (również fizycznie), a swoją pracę był w stanie zapewnić nam (żona i dwoje dzieci) naprawdę wysoki komfort życia. Mama 5 lat była na wychowawczym, potem wróciła do pracy wyłącznie z chęci niesiedzenia w domu - na pół etatu. Pracując 4 godziny dziennie, prowadziła dom, tata robił drobne rzeczy w stylu: wynoszenie śmieci. Obecnie, kiedy wyrosłyśmy i się wyprowadziłyśmy, podział obowiązków został taki sam, z tą zmianą, że mama z nudów poszła na 3/4 etatu, natomiast obowiązki domowe uległy zmniejszeniu.

U mojego TŻta w rodzinnym domu podział obowiązków jest tradycyjny z tą różnicą, że jego mama zawsze pracowała na pełen etat, nie korzystała z urlopu wychowawczego (dwoje dzieci), miała na głowie cały dom. Tata TŻta pracował standardowo 8 h przy biurku, a po przyjściu do domu nie robił i nie robi do dziś - absolutnie niczego, przy czym oboje zarabiają skromnie.

W naszym domu wszystko robimy na zmianę, albo wspólnie. Od razu postawiłam sprawę jasno - pracujemy oboje na pełen etat, więc jakim prawem, ja jako kobieta miałabym w domu robić więcej, z racji płci..? Wolne żarty. Na szczęście oboje mamy za sobą życie w akademiku, więc potrafimy robić wszystko. TŻ gotuje głównie, bo lubi. W perspektywie ja będę zarabiać więcej, ale nie wyobrażam sobie obarczać TŻta większą ilością obowiązków. A w ogóle ułatwiamy sobie życie, przykładowo: oboje nie lubimy zmywać, więc mamy zmywarkę i od razu jest przyjemniej.
Taki układ się u nas sprawdza, z kolei jak słyszę ojca TŻta który (za przeproszeniem) bredzi, że "kobiety teraz są takie leniwe", to mam ochotę mu powiedzieć: ok, mogę robić 80% rzeczy w domu, ale rezygnuję z pracy zawodowej, a TŻ niech zapewni mi odpowiedni standard życia. Sprzątaczkom się przecież płaci za pracę.

Grrr...
__________________
najważniejsze w życiu jest być zdrowym, mieć zdrowego małżonka, zdrowe dziecko, zdrowych rodziców, zdrowe rodzeństwo. wszystko inne jest kwestią chęci i siły, niekiedy szczęścia...

Edytowane przez wika82
Czas edycji: 2011-02-22 o 12:50 Powód: dopisek
wika82 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując