[ewataurina]

Witam, jestem zainspirowana "odlotową" fryzurą mojej znajomej która niedawno gościła u mnie (mieszka w Australii). Ma dość długie włosy (do stanika) w tylnej części głowy ("za uszami") które stopniowo są coraz krótsze ku przodowi, z ekstremalnie krótką grzywką obciętą praktycznie do skóry. Brzmi crazy ale ona wygląda super i nie jest to tylko moje zdanie (ma spore powodzenie u mężczyzn). Mój dylemat sprowadza się do jeszcze bardziej ekstremalnego pomysłu fryzury na wiosnę/lato: otóż moje włosy sięgają poniżej pośladków i wciąż rosną ( a ja wcale nie mam zamiaru im przeszkadzać - nie podcinam nawet końcówek bo nie muszę), natomiast korci mnie żeby zafundować sobie podobną mikro-grzywkę, praktycznie o zerowej długości. Jakkolwiek pomysł wydaje się zwariowany, to istnieje precedens historyczny takiej "fryzury" - w średniowiecznej Europie Zachodniej niewiasty nosiły bardzo długie włosy a czoło miały wysoko podgolone (co już jest "przegięciem"). Moje PYTANIE do WAS: Czy taka fryzura "ujdzie" w naszym kraju gdzie wciąż panuje "dyktat ulicy" jeśli chodzi o modę?