[dobrarada]

Moja walka z wypadającymi włosami w zasadzie trwa około 20 lat
Po urodzeniu pierwszego dziecka (w wieku 20 lat - teraz mam 40 l.) zaczęły okresowo wypadać. Oczywiście zawsze na samej górze głowy - nad linią czołową. Przerzedzały się i gęstniały, ale z biegiem lat było ich coraz mniej.

Ostatnio już było naprawdę niefajnie. Widać było prześwity na czubku głowy itd... Siedziałam w necie i czytałam godzinami artykuły na ten temat.

Stosowałam wszystko:
1) olejki indyjskie - Parachute i inne - owszem slicznie nabłyszczają włosy, poprawiają ich kondycję, są lśniace i nie załamują się w nocy - ale nie poprawiają porostu włosów

2) Szampony Radical, Dermena itd... - stosuję je ciagle od roku - nic nie dało
3) odżywka Henna Wax - super działa na włosy - ale dokładnie jak w punkcie 1, włosy dalej wypadały
4) kapsułki do wcierania z rzepą - zapomniałam jak się nazywały - bez efektu
5) naftę kosmetyczną, maseczki z oleju rycynowego, żółtek, cytryny - bez efektu
6) loxon 5% - to już lekarstwo - zawiera minoxidol, rzeczywiście PRZESTAŁY WYPADAĆ NA CZUBKU GŁOWY - ale nic nie rosło nowego, poza tym strasznie brudzi włosy i niestety trzeba je myć codziennie, ALE GENERALNIE JEST TO SKUTECZNY SRODEK
7) rózne witaminki, alveo, nawet 4 miesięczną kurację antykoncepcyjnymi tabletkami (Yasmin) przezyłam - w czasie brania tych tabsów włosy przestały wypadać i troszkę zaczęły rosnąć , ale szału nie było. Libido zdechło, więc tabsy odstawiłam i wszystko co urosło i tak wypadło i pewnie jeszcze trochę starych.

Droga przez mękę