[AnulaQa]

U mnie standardzik. Najwięcej mam żeli i myjadeł co ciała. Silną grupę tworzą mazidła. Mleczka, balsamy, masła, olejki- razem ponad 10 sztuk. W krótkim czasie dorobiłam się masy miniatur wszelakiej maści. Wszędzie ich pełno, a rzadko się za nie zabieram. Nie sposób nie wspomnieć o maseczkach do twarzy. Tych saszetkowych jest co raz mniej, a te pełnowymiarowy zdaje się, że się nie kończą. Jednocześnie, nie narzekam, bo masek używam często i naprzemiennie, ale... rozsądek mi mówi, że jednak przesadziłam z ilością. Ostatnią dosyć silną grupą są kremy, sera i emulsje do twarzy.
A kolorówka? Do przeżycia. Od kiedy zmieniłam nastawienie i uświadomiłam sobie, że jest do używania a nie zużywania, czuję się o wiele lepiej. Nie mam już takiego napięcia, aby zużyć lakier czy cień do końca. Ważne, że sięgam, używam i korzystam. I tak jak zupy nie muszę wciskać w siebie na siłę, tylko odstawiam kiedy mam dość, tak i z kolorówką. Ale muszę przyznać, że zapasów w tej dziedzinie dużych nie mam. Ascetyczne minimalne też nie są, ale akurat.