A ja mam takie (czuję się jak demon
)
- nie boje sie węglowodanów- moja dieta jest wysokowęglowodanowa. Jadam ryże, komosę, szarłat, płatki owsiane, kasze bezglutenowe, ziemniaki, trochę glutenowych też wciągam: pęcak, płatki jęczmienne i żytnie. Makaron rzadko, raczej już tylko w sytuacjach jak chcę sie celowo napakować jedzeniem które łatwo idzie w glikogen (makarony, ziemniaki)
Ale ogólnie mocno ograniczam produkty glutenowe na co dzień.
- dbam żeby w diecie nie było zbyt dużej ilości białka w ogóle, a zwłaszcza białka odzwierzęcego.
- ograniczam mięso (jadam, ale niewiele), ryby to tez mięso. Kurze cycki traktuję jak śmieciowe jedzenie.
- zjadam codziennie tyle świeżych ciemnozielonych warzyw liściastych ile się da.
- zjadam codziennie tyle surowych warzyw i owoców ile się da.
- jem naturalne probiotyki: nastawiam całe lato swojskie ogóreczki małosolne/kiszone, jak nie mam lenia to i kapustę kiszoną
- codziennie jem porcje orzechów/migdałów/nasion
- jem jedzenie jak najmniej przetworzone- nie jadam np. żadnych gotowych wytworów śniadaniowych typu granole itp- to wszytko jest napakowane cukrem, fruktoza itp. Sama gotuję sobie "owsiankę" składającą się z kaszy jaglanej i komosy ryżowej, owsa, płatków ryżowych lub gryki, maku, sezamu, nasion słonecznika/dyni do tego zawsze daję surowe owoce w sporej ilości. Dorzucam migdały, jeśli mam ochotę czymś zabielić to tylko mlekiem kokosowym.
- nie piję żadnych sokó, nawet własnych wyciskanych w domu.
Uważam ze to bardzo niezdrowe- soki mają zaburzone proporcje węglowodanów do błonnika.
Za to nie mam nic przeciwko szejkom- czyli miksowanym w całości warzywom i owocom. Im bardziej zielony szejk- tym IMO zdrowszy.
- unikam nabiału krowiego (jadam masło i śmietanę), czasami sie skuszę na kozi ser.
Sery .zółte i białe uważam za śmieciowe jedzenie jak kurze cycki. Czasami zjem troszkę jogurtu naturalnego, bo lubię ziemniaki pieczone jedzone z tza-tzykami, ale ogólnie jogurtu zwyczajnie nie lubię.
- często sięgam po mango lub avocado. Ale tłuszczy roślinnych używam bardzo oszczędnie. łyżka do sałatki i starczy, jak widzę ze ktoś w przepisie podaje 1/3 szklanki, to sory. To są IMO jednak produkty wysokoprzetworzone.
- niczego nie solę już na talerzu, i ogólnie ograniczam solenie. Człowiek się bardzo szybko przyzwyczaja do smaku niezasolonych potraw.
- jak ognia unikam wszelkich kostek rosołowych, weget, podrawek itp syfu psującego smak i trującego nasze organizmy.
- jem 3 góra 4 razy dziennie i raczej unikam jedzenia po max 20tej bez względu o której idę spać. No chyba że zwlekam się z zajęć sportowych później, to wtedy coś lekkiego zjadam.
I na tej "zabójczej" diecie, jestem chuda jak szczapa, nie mam cellulitu, boczków, brzucha, nigdy w życiu nie musiałam się odchudzać. Nie mam tez jak na razie (odpukać) żadnych chorób typu cukrzyca, nadciśnienie, niewydolność organów trawiennych czy nerek., a wiek już balzakowski. To znaczy w ogóle nie mam chorób o których bym wiedziałą. Mam tylko popaprany od małego kręgosłup i ślepawa jestem ale też raczej tylko trochę (kara za bycie molem książkowym)