ja stosuję średnio kryjące podkłady nakładane w minimalnej ilości pędzlem ale i tak w zimie błyszczę się już po niecałej godzinie, a jak wysmarowana olejem jestem po dwóch...
chusteczka pomaga, choć podkład się po niej nieco... zbija? cóż, jak się zważy po takim przetłuszczeniu to nie ma co wymagać, żeby po usunięciu nadmiaru tego tłuszczu nagle się transformował do perfekcyjnie rozprowadzonej, pierwotnej formy (na tym etapie nie da się go dodać, ani rozprowadzić tego, co już jest na twarzy, bo po prostu się nie rozprowadzi ładnie, najlepiej zostawić jednak w spokoju).
Po takim zmatowieniu jakoś skóra mniej się tłuści, jakby ją wewnętrznie uspokoiło, że na skórze istotnie pozostało trochę jej własnej powłoki lipidowej tym razem, ale po 3-4 h znowu trzeba by matowić chusteczką, a podkład potem byłby w już nieakceptowalnym stanie (zebrany z zmarszczkach, porach itd...) więc pozostaje umyć twarz i go reaplikować.
Latem sprawa jest prostsza- zwyczajnie nie ma co do ludzi wychodzić, bo po 5 minutach w upale oślepia mnie słońce odbite od własnego nosa, a cała twarz przetłuszcza mi się równomiernie, nie tylko strefa t, więc jest to jednoznaczny sygnał- run for your life
bo wyglądam jak senator kelly z x-menów, czyli jakbym spoglądała na świat przez taflę wody
czy któraś z Was miała aż takie kłopoty i sobie poradziła?