Ja też się z tamanu nie polubiłam. Pal licho jego zapach (w starciu z zapachem kocanki wcale nie wydaje się tak zły
),ale nie służyl mi, więc bez żalu powędrowal dalej...
Podobnie skwalan- podejrzewałam go o rosnącą gulę na brodzie (na szczęście lukrecja szybko ją zaatakowała
), więc też nie zagoscil u mnie na dłużej...
Bioferment za to, serum Lemon, serum oczyszczajace, lukrecja, macerat nagietkowy, HA, olej herbaciany, mother of pearl, mleczko migdałowe, olej palmowy czerwony (zamiast samoopalacza
) monoi (na końcówki włosów i zamiast perfum), olej kokosowy (do włosów jako maseczka), hydrolat oczarowy, z głogu i neroli (z mazideł), to produkty, bez których nie wyobrażam sobie na razie mojej pielęgnacji