Niestety nie napiszę nic pocieszającego. Wszystkie testowane przeze mnie minerały zachowują się właściwie tak samo w kwestii podkreślania przetłuszczania i porów (miałam też EDM, LL oraz krótką styczność z Blusche i BareFaced). Chociaż bardzo dużo zależy tu też od pielęgnacji twarzy - im większe błędy robimy na tym polu, tym minerały leżą gorzej.
Podkładów niemineralnych nie używam. Nie chciałabym nikogo urazić, ale to chyba najbardziej odda moje odczucie względem nich - są dla mnie po prostu obrzydliwe. Ta konsystencja farby olejnej, te zacieki na kołnierzykach i szalikach, te palce upaćkane po aplikacji - dla mnie to nie do przejścia
Obecnie od maja nie używam podkładów w ogóle, z kolorówki mam róż, tusz i puder matujący.
W pewnym sensie czuję się trochę oszukana jeśli chodzi o podkłady mineralne. Oszukana przez wszędzie powtarzane obietnice makijażu naturalnego, który jest jak druga skóra, którego nie powinno być widać, jeśli jest dobrze dobrany. Niestety u mnie minerały są widoczne na twarzy i bynajmniej nie wygląda to naturalniej niż wyglądało przy fluidach. Mam po prostu tapetę, a co to za różnica czy naturalną czy silikonową?
Nie wiem też, czy proszki potęgują przetłuszczanie, czy tylko podbijają widoczność sebum, ale bez podkładów łatwiej mi utrzymać matową twarz na dłużej. Obecnie matuję się nałożeniu filtra + drugi raz po kilku godzinach. Przy minerałach najlepiej byłoby to robić co 2 - 3 godziny. Tłusty filtr (ponad 1 ml na raz) okazuje się lepiej wyglądać z biegiem dnia niż pozornie lekki proszek - to było chyba moje największe zaskoczenie.