Napisane przez _Tinkerbell
Hej, mogę dołączyć? Byłam rozjaśniaczomaniaczką (ale bez solarki, wręcz przeciwnie, broniłam się przed opalenizną ręcami i nogami) Wyglądało to pięknie, byłam bardzo zadowolona z koloru, nawet kondycja była niezła - nie wypadały, prawie się nie rozdwajały, nie puszyły, mogłam je myć raz na 3 dni i były w dobrym stanie.. Nie było źle - niestety aby uzyskać mój piękny biały kolor włosów trzymałam rozjaśniacz (syoss 12-0) około 2 godzin. I wszystko byłoby okej, gdyby nie pewien ranek po rozjaśnianiu, kiedy po delikatnym przejechaniu ręką po włosach zostało mi około 5 cm końcówek włosów, które po prostu mi się urwały. Wtedy coś mnie uderzyło w środku, i stwierdziłam, że koniec z rozjaśnianiem. Kupiłam więc farbę Wella Koleston 10.16 i wodę 9% - jednak odrosty zamiast ładnego blondu zrobiły się... miodowe. Potem podjęłam dramatyczną decyzję - ścinam włosy na krótko. Zapisałam się do najlepszego fryzjera w mieście, i czekałam miesiąc. W trakcie tego miesiąca stwierdziłam, że ostatni raz zaszaleję, i pofarbuję włosy na... niebiesko. I tak chodziłam z błękitno - zielonym włosiem (bo te miodowe odrosty złapało na zielono), aż pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że przecież zdjęcie na studia muszę zrobić (do indeksu), a nie pójdę ze sprano błękitno - zielonym. Więc zaraz po obcięciu włosów, z którego jestem bardzo zadowolona, pofarbowałam się szamponetką z joanny "naturalny blond". niestety, to nic nie dało, a zrobiła mi się jeszcze większa tęcza na włosach, więc zafundowałam im farbowanie farbą z garniera bez amoniaku, na ciemny blond, zbliżony do mojego naturalnego. Już się trochę wypłukała, i mam biały połysk, odrost ma już centymetr. Mam zamiar systematycznie je ścinać, aż odzyskam naturalne, ale potem chyba zapuścić i farbować henną na rudo. Bardzo nie lubię mojego naturalnego, ale mam tak przerzedzone i cienkie włosy, że nie ma dla nich innego ratunku. A teraz zmagam się z wypadaniem, przetłuszczaniem i w ogóle.
|