[myszkakce]

Staram się go w "ataku agresji" przytulić, dać buziaka w policzek, żeby czuł, że jestem z nim, że może na mnie liczyć. Potem pytam, może mu jakoś pomóc. Postępuje tak by wiedział, że ma we mnie wsparcie i zawsze z nim jestem i chce dobrze dla niego. A on niestety mówi, że mam odejść albo zdarzyło się, że lekko ręką mnie odepchnął, żebym sobie poszła. A potem walnie, powyzywa i czasem popłacze. Niby musi coś rozwalić bo tylko to go uspokaja :/ Co do wieku to ma 27lat i przy mnie ponoć troszkę już rzadziej się wkurza, kiedyś gdy mnie nie znał zdarzało mu się częściej. Nigdy, przenigdy nie podniósł bezpośrednio ręki na mnie, nie zwyzywał tylko ta agresja na te przedmioty, przecież on potrafi wyładować się na mojego laptopa i go walnąć z całej siły. Nie przejmuje się tym co by było, gdyby zepsuł go, bo przecież to nie jego.