[0nat0]

Ja poruszę jeszcze temat loxonu, co u siebie zauważyłam w przeciągu 1,5 roku, a stosowałam go różnie.

Jak zaczęłam z nim przygodę to wcierałam 2x dziennie, codziennie tak mniej więcej przez 4 miesiące, ale zaczynało się robić to upierdliwe, bo włosy były poklejone i musiałam myć codziennie. Linienie pojawiło się po trzech tygodniach od rozpoczęcia kuracji, trwało dobry miesiąc. Później zaczęłam go coraz mniej używać, codziennie raz dziennie, co drugi dzień, właśnie przez to, że rzucił mi się meszek na twarzy i rękach, ale stosowałam nadal bo efekty pojawiły się nagle w trzecim miesiącu kuracji.

W tym roku w czerwcu zaczęłam go odstawiać, po prostu przestał działać, robiłam to stopniowo, ale po dwóch miesiącach znów zaczęły lecieć, ale nie jakoś tragicznie.
Od września tego roku wcieram go raz dziennie co drugi dzień, ale nie żałuję sobie, leję praktycznie na całą głowę, tylko przy karku omijam.
Dlaczego o tym piszę, bo zauważyłam, że teraz mam linienie i choć poprzednio nie odstawiłam go nagle i na długo, to obecne wypadanie włosów, jest gorsze niż to pierwsze sprzed roku.
Przez pierwsze 2 tygodnie wypadały krótkie młodziki, teraz już trzymają się głowy, ale długie nadal nadmiernie emigrują.
Widzę, że jest bardzo dużo małych włosków, są grube, nie żadna pajęczyna, ale stosowanie tego specyfiku to jak bycie pomiędzy młotem a kowadłem.
Nie można przecież stosować go cały czas bo przestaje działać, ale też z kolejnym rozpoczęciem kuracji linienie jest większe.

Gdyby było coś, co zatrzymuje linienie, to byłby to naprawdę dobry lek na łysienie, a tak tkwi się w martwym punkcie, niby włosy rosną, ale długie wypadają.
U mnie szampon Dermena nie poradził sobie z linieniem. Troszeczkę było ok razem z Lotionem Seboradin, ale też bez fajerwerków.