Dziewczyny, padnę
"Ukochana" siostra TŻa, kiedy ojciec poprosił ją o pomoc przy porządkach wokół domu, powiedziała, że nie pomoże, bo to jest TŻa wesele, wsiadła w auto i pojechała do chłopaka....
+ zapytana przez kogoś, kiedy jej ślub, odpowiedziała, że jej się nie spieszy w ogóle to wesela, bo to nie ma do czego przecież. Hmmm... Szkoda tylko, że jej chłoptaś 3 lata młodszy (a rozumem obydwoje są chyba jeszcze w liceum) nawet nie myśli się oświadczać, siedzi w domu bez matury i każda praca jest dla niego za ciężka (raz to nawet wymyślił, że się ludzi boi, ma fobię, która nasiliła się odkąd siedzi w domu i dlatego nie poszedł do pracy na stację paliw...) A ona po pracy jedzie do niego mu gotować...
+ i jeszcze ojciec TŻa wrócił dwa dni temu z zagranicy i powiedziała matce, że TŻ czekał na ojca z zakupem garnituru, żeby tata zafundował synkowi garnitur, choć ten i tak dużo zarabia.
Ją chyba szlag jasny trafia, że:
- bierzemy ślub, a ona nawet zaręczona nie jest (lata za tym chłopakiem, bo się boi, że on ją zostawi);
- ja poszłam do pracy (a ona we wszystkim ze mną rywalizuje, no ze wszystkim);
- TŻ dorabia po godzinach i chce kupić auto;
- i w ogóle już nie wiem, co jeszcze z tej zazdrości wymyśli.
Wiem, że mam się tym nie przejmować, ale najbardziej mnie zabolało to, jak powiedziała, że nic nie pomoże, bo to TŻa wesele. A w tym domu, w którym ona tak nie chce pomagać, zostaje ona i rodzice. Więc cała chałupa będzie raczej jej.