dokladnie to samo sobie pomyslalam
ale musze stwierdzic, ze w pelni zgadzam sie z
ostatnio gadalam z kumpela, ktora tez wizazuje i stwierdzilysmy jakie to zlo, ze nas tak wszystko kusi i tyle kupujemy. kumpela powiedziala optymistycznie "no ale jak juz sobie teraz kupimy to wszystko, to potem na dluuugi czas bedziemy mialy spokoj, bo juz we wszystko niezbedne zaopatrzone bedziemy!"... ja raczej nie jestem tak radosnie do tego nastawiona, bo wiem, ze przez wizaz zmienila mi sie definicja slowa "niezbedne"
przez ostatnie kilka miesiecy wartosc mojej kosmetyczki wzrosla kilku[nasto?]krotnie
zawsze bylam zdania, ze takie bardzo markowe kosmetyki niczym poza opakowaniem i firmowym znaczkiem sie nie roznia od tych tanich.. a teraz wiem, ze juz do konca zycia bede wydawala majatek na kosmetyki, bo jak ostatnio wyjechalam na weekend i nie chcialam ze soba wozic malo porecznej butelki z DoubleWear, wiec uzylam jakiegos Avonowego to myslalam, ze mnie szlag trafi i zmylam to od razu
[po powrocie postanowilam zrobic rewolucje w moich kosmetykach i powyrzucalam/pooddawalam to, czego nie uzywam, jakies nietrafione podklady itp... mam teraz duuuuzo miejsca, zeby TZ nie marudzil, ze mam za duzo kosmetykow
]
to w koncu nasza skora, nie mozna na nia nakladac byle czego, poza tym nieporownywalnie lepszy efekt sie uzyskuje [do niedawna myslalam, ze cien do powiek musi po jakims czasie zgromadzic sie w zalamaniu powieki i nie ma na to rady
teraz mam moj pryzmowy cien Givenchy
].
czy taki Renoir czy Monet malowali plakatowkami?
do idealnego efektu potrzebne nam odpowiednie narzedzia
[i tej wersji bede sie trzymac
]