Jednak wszystko poszło spoko.
Jak używałam podkładów płynnych, to zawsze po pewnym czasie tu coś w załamaniach, tu suche skórki, no ogólne jak przyglądałam się w lusterku to widząc swoją twarz z bliska byłam załamana
siedząc na zajęciach blisko dziewczyn widziałam, że one na twarzy też mają taką porażkę, mimo że z daleka wyglądały super. Doszłam więc do wniosku, że widocznie po to jest podkład
żeby z daleka wyglądać idealnie, a z bliska to już tam mniej ważne
no a teraz annabelle - i kompleeeetna różnica. Byłam po prostu zadziwiona. Nie podkreśliło mi żadnej suchej skórki (dzień wcześniej używając płynnego podkładu matującego wyglądałam źle..), a skóra była taka gładka, mimo że nie było maski
no ale chyba mogłam wybrać wersję kryjącą, bo ogólnie to mam jeden polik przewrażliwiony
i jest często bardziej czerwony niż drugi
i ten podkład matujący nie do końca mógł sobie z tym poradzić.
a korektor mineralny był chyba niepotrzebnym zakupem, bo z moimi mocnymi cieniami sobie nie radzi, ale tego mogłam się spodziewać...
malowałam się o 7 rano, świecić się zaczęłam dopiero o 16, także to spoko
jak widać troszkę minusów znalazłam, ale ogólnie w porównaniu z podkładami płynnymi to jestem na TAK, czuję się o wiele lepiej w annabelle i mam wrażenie, że moja twarz też wygląda lepiej, bo naturalnie, mimo że jest wygładzona
żałuję, że dopiero teraz zdecydowałam się na minerały