[joyka]

Eh, przyłączam się do wątku. Ja też jestem jednym z "nałogowców". Właściwie, to cery nie mam brzydkiej z natury. Popsuła mi się przez wyciskanie. Po leczeniu u dermatologa, antbiotykach etc. było całkiem ok....póki znów nie zaczełam męczyć buzi- bo tu jakaś grudka, tu pryszcz, a tu prawie niewidoczny wągier. I tym sposobem z małej krostki po złym wyciśnięciu robi się wieeeelka gula wyglądająca fatalnie -_-. Ostatnio wyjechałam na ponad tydzień do miejsca, w którym nie było lustra w łazience, a ja nie miałam lusterka pod ręką. Wróciłam do domu ze znośną cerą - trochę nierówności, przebarwień (od wyciskania), ale zero pryszczy.... weszłam do mojej łazienki....stanęłam przed wielkim, dobrze oświetlonym lustrem, w którym widać każdą niedoskonałość, poszłam po chusteczkę....i ciąg dalszy chyba juz znacie . Ale dzisiaj postanowiłam, że z tym kończę i mam nadzieję, że mi się uda :P Dobrze, ze na wizażu jest taki wątek