Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Namawianie do jedzenia - co wóczas czujecie i co robić ?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2011-06-04, 09:08   #5
Ilta
Zadomowienie
 
Avatar Ilta
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 1 972
Dot.: Namawianie do jedzenia - co wóczas czujecie i co robić ?

Alejko...eee...skąd Ci przyszło do głowy, że jestem w trakcie leczenia ? Ja jestem od roku po terapii a od dwóch nie choruję

"Jestem ciekawa opinii osób, które są w trakcie terapii zaburzeń odżywiania albo już po niej.
Pokrótce - w jej trakcie i tuż po niej, kiedy trzymałam się wyznaczonej diety...
"

"Pytasz o sposoby radzenia sobie w sytuacji, gdy ktoś Ci 'wciska' jedzenie na siłę. Nie jest tak, że całą tę sytuację wyolbrzmiasz?"

Nie.Nie wyolbrzymiam. Jem dokładnie tyle, ile potrzebuję a jak czuję sytość, to dziękuję i wtedy się zaczyna :

-Jedz dziecko, ja się namęczyłam a ty nie chcesz jeść, to po co ja tyle gotowałam, dla kogo, no nikt mnie nie docenia, laboga...

Uprzedzając pytanie - "tyle ile mi potrzeba" to np. talerz rosołu, 4 gałki ziemniaków z mizerią i schabowy duży a do tego szarlotka z lodami. BMI 21.

"Myślę, że osoba, która czestuję Cię czymkolwiek, chcę Ci po prostu sprawić przyjemność.."

Wyrzutami sumienia ? Dla mnie to naprawde jest męczące, bo czuję się jakbym komuś mówiła, że go nienawidzę, pogardzam nim i dlatego nie chcę więcej dokładek. Dopóki mnie częstują a ja jestem głodna - jest ok. Najem się , oni mnie dalej częstują, ja odmawiam a oni zaczynają wymówki - nie jest ok, bardzo bywa nie ok...

"Jako osoba zaburzona może Ci się włączyć czerwona lampka i pomyślisz "aha.sprawdzają mnie, ale nie pokaże jaka jestem słaba"

A nie, bo nikt z rodziny nie wie że chorowałam.

"psycholog ma Ci w tym pomóc...usunąć przyczynę tego typu rozmyślania i przywrócić radość z zaspokajania swoich fizjologicznych potrzeb,to właśnie w trakcie choroby utraciłaś."

Nawet nie wiesz ile radości daje mi bułka z serem i filiżanka kawy na śniadanie A psycholog to mi pomógł głównie z asertywną odmową, żeby bronić siebie i swoich potrzeb a nie kłaść się na ofiarnym ołtarzu czyiś niezaspokojonych potrzeb (np. właśnie wyrażania miłości tylko poprzez jedzenie, a nie np. rozmowę, ciepłe slowa itp.).
Jak widać jednak - wciąż czuję dyskomfort i czasami się poddaję tym namowom a potem chodzę przejedzona, zła i rządna zwymiotowania.

"Zdrowy człowiek nie zastanawia się, czy się poczęstować,na ile powinien sobie pozwolić, po prostu cieszy się każdej chwili spędzonej w gronie przyjaciół."

Tak. Zwłaszcza jak jest wielkanoc lub wigilia. A potem każdy zdrowy człowiek chodzi i płacze, ile to przytył w czasie świąt No ja jednak wolę jeść tyle ile potrzebuję, niż tyć w imię dziwnej kultury i obyczajowości.

"Jeśli Oni nie wiedzą, o Twoich problemach z odżywianiem, wytłumacz..na spokojnie."

Z różnych przyczyn nie mogę tego powiedzieć rodzinie, to nawet zalecenie psychologa. Mówię niektórym znajomym, jeśli strasznie mnie namawiają do jedzenia ponad miarę.

"Rodzina, to zupełnie oddzielny temat. Tutaj również jest potrzebna długa rozmowa. Musisz uświadomić krewniaków ,że jesteś na pewnym etapie swojego życia, w którym pragniesz wszystko naprawić, ale na to potrzebujesz czasu i przede wszystkim ich wsparcia"

Jak wyżej.
Poza tym jestem już za stara na wsparcie rodziny, to też zrozumiałam na terapii. Przede wszystkim ja sama się muszę wspierać i sama siebie kochać najbardziej.

"Nie potrafisz za pstryknięciem palca przywrócić chwil, w których jedzenie było dla Ciebie zwykłą przyjemnością.
"

Dalej nie wiem skąd ten wniosek, ale może źle się gdzieś wyraziłam.. Ja naprawdę czerpie masę radości z jedzenia. Pisałam że mam problem, kiedy JUŻ SIĘ NAJEM a ludzie CHCĄ WE MNIE WCISKAĆ WIĘCEJ. Zwłaszcza rodzina, bo ze znajomymi jest prościej.

"Nie zawsze przecież pokarm był ucieczką emocjonolną, formą odreagowania, wynagrodzenia lub ukarania siebie za coś. "

Masz rację
Ilta jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując