[Limonatka]

byłam dziś u mojej dermatolog... ehhh...
z wyników badania krwi zadowolona
z wyglądu mojej twarzy - bardzo zadowolona (ja mniej, ale one podkreśla, że to normalne że jeszcze coś mi czasem wyskoczy...)

jak jej powiedziałam, że chciałabym dobić do tej dawki 120mg/kg masy ciała, a daleko mi do tego jeszcze, powiedziała, że ta dawka to maksymalna dawka.......... i że jak do tej pory wzięłam łącznie 4600 mg, to jak dobijemy do 6000 to będzie okej uzgodniłam więc z nią, że tak jak było mówione wcześniej - do 15 maja biorę jeden dzień 10 mg, jeden dzień 20 mg, ale zamiast od 16 maja brać już ostatnią dawkę po 10 mg, znowu będę brała jeden dzień 10 mg, jeden dzień 20 mg przez kolejne 2 miesiące czy na ile to tam wystarczy..

przecież wtedy wezmę 5700 mg, co i tak jest za mało a poza tym, myślałam i wolałabym wziąśc np. teraz większe dawki żeby szybciej skończyć
kurczę, jestem niezadowolona... powiedziałam jej, że wolę teraz wziąśc więcej, żeby mieć pewnośc, że kuracja się uda i nie będzie nawrotu, ale ona jest zdania, że te prawie 6000 mg mi wystarczy.....
jestem w kropce. wiem, że ona jest super lekarzem. naprawdę jest. ludzie przyjeżdżają do niej z daleka wiedząc, że jest dobra - dziś czekała pacjenta z Opola! wiem, że tą kuracją wyleczyła syna znajomej mojej mamy (ale wiadomo - u facetów mniejsze prawdopodobieństwo nawrotu jest no i nie wiem jak długo u niego trwała kuracja). więc jest naprawdę dobrym lekarzem, i powinnam jej ufać, ale z drugiej strony...
znacie kogoś, albo czytałyście/słyszałyscie, o przypadkach bez nawrotu kiedy ludzie nawet nie wzieli tej dawki 120 mg/kg?