Koleżanka opowiadała nam o ślubie, na którym ostatnio była. Z niewiadomych przyczyn ksiądz rozpoczął mszę nie wiedząc jak nazywa się Pan Młody. Gdy więc nadszedł ten moment, gdy powinien zwrócić się do Młodych po imieniu, dyskretnie zapytał:
- Jak pan ma na imię?
Pan Młody był jednak tak zestresowany, że... nic nie odpowiedział.
W związku z czym ksiądz powtórzył:
-Jak pan ma na imię?
A Pan Młody znów: zero reakcji, tylko coraz bardziej zdziwiona i zdezorientowana mina.
Wreszcie ksiądz mocno już poddenerwowany pyta:
- No jak pan ma na imię?!
Na co skonsternowany Młody odrzekł:
-Yyyyy... Nasz Pan ma na imię JEZUS CHRYSTUS!
Popłakałam się ze śmiechu