Prawda jest taka, że łebskich ludzi zaraz ogarną Stany, Niemcy, albo jakiś inny kraj z nauką na wysokim poziomie.
Mnie chcieli, a ja wielkim profesorem nie jestem, po prostu dostałam ofertę przeniesienia się na zagraniczną uczelnię ze stypendium (byłam dość aktywną studentką).
(Niech mnie ktoś zastrzeli, że na to nie poszłam, bo mi się nie widziało przeprowadzać daleko, ale dobra, było, minęło, nie jest mi źle w życiu.)
I nic dziwnego, że łebscy ludzie tam są, bo u nas zwyczajnie nie ma warunków do wielu eksperymentów. MIT czy CalTech to ma miesięczny budżet jak wszystkie instytuty fizyki, chemii, biologii w Polsce łącznie rocznie pewnie.
Wielu moich znajomych pracuje w ten sposób.
Więc to tak się kręci, że w Polsce to taka trochę mały naukowiec, a nie nauka na światowym poziomie. Ale w wielu krajach tak jest, nie jesteśmy jacyś zacofani. Po prostu nie jesteśmy szalenie bogaci i nastawieni na ten aspekt.