[201611090925]

Od kwietnia/maja używam Antheliosa Dry Tuch i jest to najlepszy filtr jaki kiedykolwiek miałam, a podchodziłam do niego jak pies do jeża. Chroni,nie bieli, nie smuży, świetnie się sprawdza jako baza pod minerły (Neauty), wchłania się ekspresowo i nie powoduje krost (używam codziennie). Jeśli chodzi o nazwę, to nie jest to żaden żel, konsystencja typowo kremowa. Trochę denerwuje mnie zapach, ale ja ogólnie nie lubię pachnących kosmetyków pielęgnacyjnych. Jestem bardzo zadowolona.

Też polecam bardziej Pharmacerisa.Może i ma mniejsze PPD ale wygląda o niebo lepiej na twarzy niż Anthelios.Zresztą Antheliosy jakoś wogóle się nie sprawdzają na mojej cerze;/

Jednak bardzo dużo zależy od osoby - nawet nie od typu cery, a, nie wiem, jakiejś osobniczej chemii skóry? Na mnie też Antheliosy (i w ogóle wiele kosmetyków LRP) nie wyglądają. Przede wszystkim chodzi o rolowanie, ale czytam dużo opinii osób, które nie mają z tym kłopotu i nie mam problemów z uwierzeniem w to. Z drugiej strony pamiętam tę recenzję Mademoiselle Eve Biodermy. Nie mogłam się wtedy nadziwić, że chodzi jej o ten sam krem, bo wrażenia (tzn. wady użytkowe) zupełnie inne. Jak komuś pasują Antheliosy, to Biodermy zwykle nie i na odwrót.
Jeśli chodzi o PPD, to okazuje się, że u mnie o wiele większe praktyczne znaczenie ma ilość i częstotliwość nakładania. Najbledsza kiedykolwiek byłam wtedy, gdy używałam właśnie Pharmacerisa, mimo, że teoretycznie nie dorównuje tym francuskim. Nie było wtedy w ogóle różnicy między skórą głowy a twarzą, ale nakładałam go pewnie po trzy razy dziennie.
Pytanie, jak faktor PPD przekłada się na normalne warunki (czy zachodzi taka dysproporcja jak przy SPF, tzn. niewielki wzrost ochrony przy coraz większych liczbach). Np. różnica między PPD a PA jest pozorna - cały ten wzrost ochrony dzieje się w obrębie kilku górnych %.