Witajcie Wizażanki
Długo zbierałam się do tego, żeby opisać swój problem, bo było mi najzwyczajniej w świecie wstyd. Tak,
mój TŻ jest brudasem, tak strasznym że miejscami przychodząc do jego mieszkania odrzucało mnie na sam widok tego, co ujrzałam za drzwiami.... Bywam u niego często,
nocuję w jego mieszkaniu 2-3 razy w tygodniu. I ciagle jest to samo, przychodząc zastaje syf. Brudny stolik z puszkami po piwie i popielniczką pełną petów, wszędzie niestarte kurze, podłogę zamiata raz na 2 tygodnie, worek ze śmieciami który miał być wyrzucony "zaraz" stoi w pokoju od 2 - 3tygodni.
Miejscami pościel pod którą śpimy po prostu śmierdzi. Za każdym razem jak zwracam mu uwagę to się obraża i twierdzi, ze mam mu nie matkować i, że jak mi się tak nie podoba to mogę nie przyjeżdzać. Często muszę mu też przypominać, żeby kupił wodę do picia w butelce, bo jego kuchnia nie jest w stanie używalności ( brudne gary stoją nie umyte od 2 miesięcy w zlewie !!) . Tak samo muszę przypominać mu o praniu ręczników i o tym, żeby kupował papier toaletowy. Kilka razy próbowałam zachęcić go do wspólnego sprzątania i chwilę posprzątał, a potem koniec. Zostawałam z tym sama i często przychodząc do niego pierwsze co robiłam to ogarniałam bo nie mogłam znieść tego syfu, a on narzekał tylko, że za chwilkę się za to zabierze bo jest TAK BARDZO zmęczony, że musi pierw odpocząc, zapalić papierosa i za godzine dwie to zrobi. Dodam, że pracuje po 8 godzin dziennie i nie jest to praca w kopalni, spokojnie mógłby poświęcić te 20-30 minut dziennie na lekkie ogarnięcie. Nie jestem pedantką i nie mam zamiaru chodzić z białą rekawiczką po pokoju, ale to w jakim stanie jest to mieszkanie jest dla mnie wręcz odstręczające
. Dzisiejsza sytuacja sięgneła już zenitu. Mieliśmy razem sprzątać, zaczęłam zamiatać, a on się rozsiadł przed konsolą i zaczął grać
Nawet dziękuje nie usłyszałam i jeszcze rzucił tekstem, że przecież aż tak bardzo się chyba nie zmęczyłam tym zamiataniem. Kompletny brak szacunku do mojej osoby. Powiedzcie mi, czy ja przesadzam ? Czy to AŻ tak wiele ?