Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Gdy facet nagle stwierdza,ze nie jest gotowy na powazny związek...
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2013-01-19, 21:16   #4
BluePanda
Rozeznanie
 
Avatar BluePanda
 
Zarejestrowany: 2011-07
Lokalizacja: Wroclove
Wiadomości: 918
Dot.: Gdy facet nagle stwierdza,ze nie jest gotowy na powazny związek...

Cytat:
Napisane przez juliette63 Pokaż wiadomość
Hej kochane

Mam problem,ktory od niedawna spedza mi sen z powiek i nie mam pojecia,co o tym myśleć..
Nawet nie wiem,jak zacząć....Mam prawie 21 lat,we wrzesniu przeprowadziłam się sama za granicę...Zostawiłam w Polsce całą rodzinę i podjęłam decyzję o wyjeździe..Dotychczasowe życie po prostu mnie dobijało,dlatego też postanowiłam to zmienić i zaryzykowałam..
Pewnego dnia,juz tutaj na miejscu, wybrałam się do pobliskiej apteki,bo cos potrzebowałam...Moim oczom ukazał się mega przystojny 28 letni farmaceuta,który widząc moje zagubienie od razu spytał,czy może mi w czymś pomoc.Oczywiscie kolana mi sie ugięły,co sie bardzo rzadko zdarza...po chwili zaczęła się gadka z jego strony,skad jestem,co tutaj robie itp itd...tak gadalismy kilka minut,az w koncu ja speszona zebrałam do wyjscia,pod pretekstem koniecznosci zrobienia zakupow w innym sklepie...Poszlam do innego sklepu,stoje przy stoisku z pieczywem,az nagle po raz drugi,wyrasta niczym spod ziemi ten sam facet,z którym gadałam 5 minut temu..no poczułam się,jak bohaterka jakiegos filmuOboje nie kryliśmy zdziwenia i zaczelismy sie smiac,w koncu wymienilismy sie numerami telefonu..Chcial sie umowic,ale ja widząc takiego anioła głupio się speszyłam i powiedzialam,ze narazie nie mam czasu,bo szukam ciągle pracy No i na tym sie skonczylo...Dlugo o nim myslalam,nie dawało mi to spokoju,chcialam cos do niego napisac,ale nie wiedzialam za bardzo,jak zacząć...A nie mialam na tyle odwagi,aby sama wyjsc z propozycją spotkania się...Tak z poltora miesiąca zastanawialam sie,az w koncu znalazlam dobry pretekst na zaczepkę-musialam znalezc sobie nowe mieszkanie,a nie bardzo mialam kogo pytac,wiec od razu pomyslalam,ze dobrym pomyslem byloby napisanie do niego i spytanie,czy moze cos wie,zna kogos kto chce cos wynajac itp.No i nie myliłam się...Co prawda koniec koncow mieszkanie sama sobie znalazlam,ale osiągnęłam to,na czym mi najbardziej zależało..Pisalismy jakis tydzien smsy,gadalismy przez telefon itp..On pracuje minutę ode mnie ,wiec ktoregos dnia zaproponował,że podwiezie mnie do domu po pracy,bo akurat konczylismy o tej samej godzinie..Pozniej ja nabralam odwagi,aby sie z nim spotkac tak bez zadnych pretekstów,sam na sam..No i tak się to w sumie wszystko zaczęło,zaczęliśmy się spotykać,ja zaczęłam zostawac u niego na noc,oglądalismy filmy,gadalismy...
aż w koncu stalismy się niby parą..w sumie w dalszym ciągu tego nie rozumiem,bo nie było żadnych deklaracji..i dosyc dlugi czas zastanawialam sie,o co w tym wszystkim chodzi..No ale spedzalismy sporo czasu ze sobą,jak juz wspomniałam nocowałam u niego,poznałam jego rodziców itp.,gdy mieslismy razem wolne od pracy to zawsze spedzalismy ten czas razem itp..Oczywiscie gdy u niego nocowałam,to chciał się kochać itp.,ale ja mu powiedzialam,ze nie chce ,ze nie jestem gotowa itp..nie potrafił tego zrozumiec na początku,twierdzil,ze znamy juz sie wystarczajaco dobrze,ja powiedzialam,ze nie jestem pewna a nie chce zrobic niczego wbrew sobie,on mnie zapewniał,ze nie mam sie czym martwic,ze on nie jest typem na zasadzie wyr*cha i zostawi,ze mial wczesniej dziewczyny,z ktorymi naprawde nie chcial sie kochac,a do mnie czuje "to cos" itp .ale ja zostałam przy swoim,wiec on to niby zaakceptował,powiedzial,z juz nie bedzie nalegał,żebym mu powiedziala,gdy bede gotowa..Tak poznawalismy sie coraz bardziej...Dowiedzialam sie tez,ze niecaly rok temu zostawila go dziewczyna,z ktora byl 7 lat..nagle zostawila go dla kogos innego..On bardzo ją kochał i niesamowicie to przezył,nie mogl sie pozbierac przez dlugi czas...i mowi,ze w dalszym ciagu niczego z tego nie rozumie,bo ich zwiazek byl naprawde udany..ze to bylo dla niego straszne,ze planowali slub,dzieci..i nagle wszystko sie skonczylo...zreszta widzialam,jak to mowil...widac bylo,ze bardzo to przezywa..To tak wspomnial mi ktoregos razu,gdy bylam u niego i gadalismy...pozniej nic juz nie wspominal za bardzo na temat swojej byłej...Ogolnie bylo miedzy nami naprawde fajnie,nagle cos zaczelo sie sypac...mam wrazenie,ze od momentu,gdy ja sie bardzo zdenerwowalam..niepotrzeb nie...bo 6 godzin nie odbieral ode mnie telefonu ani nie odpisywal na smsy,moze to wydawac sie dziecinne,ale ja naprade sie martwilam nie wiedzialam czy cos sie stalo,czy co,bo to do niego nie pdobone...az w koncu sie wscieklam i napisalam mu smsa,ze jak nie chce to nie musi ze mna rozmawiac,ze wystarczy,ze mi to zakomunikuje a ja juz sie przejmowac nie bede wiecej itp..Nastepnego dnia zadzwonil do mnie mowiac,ze przerazilo go to,ze tak mu bylo smutno po tym co napisalam itp itd.,ze byl z kolegami w kinie i mial wyciszony telefon,ze on nie chce czuc sie w zwiazku jak w klatce itp itd..Ok.No i po jakims czasie skonczyl sie w sumie temat..Ostatnio jakies 2 tygodnie temu napisalam mu smsa,ze za nim tesknie<nie widzielismy sie jakis tydzien >,on mi odpisal,ze on za mna tez teskni itp itd,ja do niego:no jakos tego nie widze." to on do mnie,zebym nie byla glupia,ja do niego,ze nie jestem glupia tylko pisze mu,co czuje itp..to on mi odpisal,ze jesli chodzi mi o to,ze nie widzimy sie tak czesto,to mnie przeprasza,ale tez ma inne rzeczy do roboty,ze pracuje 5 dni w tygodniu i ja tez pracuje,ze przeprasza mnie,ze nie chcial abym sie zle czula z tego powodu itp.I koniec tematu.Ok.wieczorem dzowoni do mnie i sie pyta,co robie,ja mu mowie,ze nie wiem,ze moze wieczorem gdzies wyjde,bo nie chce mi sie siedziec w domu..To oczxywiscie od razu pytanie,gdzie z kim itp..Wiec mu powiedzialam,ze kolega mnie gdzies ciagnie i moze wyjde na chwile..zaraz masa pytan,czy lubie tego kolege itp..No ale ok.Koniec gadki.pozniej napisal mi smsa z pytaniem co robie,czycos takiego,no to mu napisalam,ze nie ma mnie w domu.a on mi na to:miłej zabawy ja ide spac dobranoc" od razu wiwedizalam,ze cos jest nie tak,bo on tak nie odpisuje..Ale ok,zostawilam to.Nastpeengo dnia caly dzien sie nie odzywal,napisalam mu ok.22 smsa,co u niego,to nie odpisal,dopiero kolejnego dnia po moim pytaniu do niego,czy zyje,dostalam odpowiedz:tak zyje,ale ty masz teraz nowego kolege,wiec pisz z nim " ja mu na to,ze nie rozumiem o co mu chodzi itp.to on do mnie,ze teraz kims innym jestem zainteresowana,wiec ok :/" itp.Wiec mu wytlumaczylam,ze to tylko moj kolega itd.,on nie potrafil tego zrozumiec,stwierdzil ze jest ciekawy co ja bym czula na jego miescu,ze najpierw pisze mu,ze nie czuje aby sie mna przejmowal a pzniej sobie z kims wychodze itp itd. No i temat sie urwal,bo oboje bylismy w pracy..gdy skonczylam prace to do mnie zadzwonil,cos tam gadal na tamten teamt,ze on nie chce byc w takiej samej sytuacji jak wczesniej ,ze to boli itp itd.cos jęczał..w koncu stwierzil,ze nie chce rozmawiac na takie tematy przez telefon,wiec mozemy sie spotkac i pogadac..Powiedzialam ok.I spotkalismy sie tego samego dnia..To zaczal mi gadac,ze nie jest gotowy na angazowanie sie,ze nie odzywal sie 2 dni bo tak sie wsciekl,ze z kims wyszlam,ze wtedy zdal sobie sprawe na co sobie pozwala po raz drugi i co zaczyna sie z nim dziac,ze sie bardzo tego boi itp.itd.ogolnie tez mowil glownie o tym,ze nie jest jeszcze gotowy,ze potrzebuje czasu po poprzednim zwiazku bo okropnie to przezyl,ze narazie nie chce sie z nikim tak angazowac a jego reakcja na moje wyjscie mu uswiadomila,ze sie za abrdzo zaangazowal i sie tym razem tego boi,ze nie powinien czuc tego,co poczul wtedy itp itd..ze nie chce byc o nikogo zazdrosny i czuc takich rzeczy znow itp.ze boi sie,ze ja go zostawie itp itd.,ze ja jestem dla niego za dobra,ze nawet jego rodzice i siostra,ktora nikogo prawie nie lubi,sa mna zachwyceni i sie pytaja ,gdzie on mnie znalazł,on twierdzi,ze na mnie nie zasluguje,ze gdy patrzy na mnie to stwierdza,ze ja moglabym miec kazdego faceta i zastanwia sie,dlaczego akurat on,ze boi sie,lepiej bedzie jak bedziemy narazie przyjaciolmi bo on potrzebuje czasu,abysmy niczego nie przyspieszali i zobaczymy jak to wszystko sie potoczy..Ja mu na to,ze nie rozumiem..ze mowil mi wczesniej,ze mial jakies dziewczyny po tej swojej byłej,ktora go zostawila,ale ze nie czul do nich nic konkretnego,na zasadzie byly bo byly i to dla niego bylo ok,a do mnie niby cos czuje i to nie jest ok?on do mnie na to,ze dokladnie,bo czuje ,ze zaczyna sie angazowac tak samo jak ze swoją byłą,ze sie bardzo tego boi teraz i nie jest na to gotowy,ze czuje,ze musi sie ponownie przed kims az tak otworzyc,chyba na zasadzie zaufać..ze czuje,ze toczy walke teraz z samym soba,bo z 1 strony sie angazuje a z 2 mowi sobie:idioto,co Ty robisz,chcesz po raz 2gi to samo przechodzic?I ogolnie na tym sie skonczylo..Nie rozumiem myslicie,ze to naprawde byl powod tego wszystkiego?czy to tylko przykrywka?moze faktycznie potrzebuje czasu?? Teraz co prawda gadamy,dzwoni do mnie czasami,pisze smsy..jak mi minął dzien itp itd..Ostatnio przechodzilam kolo jego pracy i oczywiscie minute po tm dostalam od niego smsa:hej wlasnie Cie widzialem " a ja mu na to:mozliwe" i od razu zacal sie pytac jak sie czuje,czy bylam u lekarza<bo ostatnio mu mowilam ze zle sie czuje>,ja mu na to,ze nie bylam bo juz wszystko ok,on mi na to ze to dobrze,bo sie martwil itp.a ja mu na to :nie musisz" a on :acha rozumiem :/"..Ogolnie potraktowalam go zimno po tym wszystkim..bo tez w jakis sposob zaangazowalam swoje uczucia w to wszystko..a on nagle wyleciał z tekstem,ze nie jest gotowy..I naprawde zabolało mnie, to tym bardziejze nie wiem,czy naprawde powodem jest to,co on mowi...Z 1 strony ufam mu..ale z 2,czy gdy spotykasz kogos super<jak on twierdzi>,to tak o go zostawiasz mowiac zostanmy przyjaciolmi,nie jestem gotowy?...Nie wiem nawet,kogo mam sie poradzic...Gadalam sporo na ten temat z siostra,ona tez rozstala sie z chlopakiem z ktorym byla 7 lat,powiedziala mi,zebym nie bylaa taka opryskliwa w stosunku do niego,ze mnie rozumie,ale jesli mi na nim zalezy,to nie moge go tak traktowac,ze moze on faktycznie potbuje czasu po poprzednim zwiazku,bo czasami tak jest ,ze 1 osoba jest w stanie spieprzyc zycie 2giemu itp itd..zebym normalnie z nim rozmawiala jakby nigdy nic,zebym dala mu do zrozumienia ze akceptuje fakt,ze jesesmy tylko przyjaciolmi i wszystko ok..i zobaczyc wtedy ,jaki on bedzie w stosunku do mnie...I tak w sumie po tej rozmowie z nią troche sie przestawilam,bo zadzwonil do mnie jakies 30 minut tej mojej rozmowie z siostrą,i normalnie z nim gadałam...mowil mi ,ze chcialby gdzies pojechac na urlop teraz,ze myslal o mnie,ze moglibysmy razem gdzies poleciec ale stwierdzil,ze to nie bedzie dobry pomysl w tym momencie itp itd.Staram sie przejsc do codziennosci z tym,udawac,ze nic sie nie stało...ale boli mnie to...bo w jakis sposob czuje,ze moje uczucia zostały wykorzystanee...nie wiem,co o tym myslec..

Prosze Was o rady i przepraszam,ze to wszystko takie zagmatwane...

---------- Dopisano o 21:59 ---------- Poprzedni post napisano o 21:30 ----------

i jeszcze w ten sam dzien,co mi to wszystko powiedzial wspomnial,ze wybiera sie na nastepny dzien na urodziny do kolezanki z pracy,czy mialabym ochote isc z nim..ja nic na to nie zareagowalam,jakos nastepnego dnia napisalam mu smsa z pytaniem czy idzie,on mi na to,ze nie wie,czy idzie,ale jak pojdzie to czy mam ochote isc z nim,ze bylabym bardzo mile widziana...no nie rozumiem...jako kogo on mnie traktuje i o co w tym chodzi?:/
Dajcie sobie spokój. Wg mnie jesteś rzeczywiście strasznie opryskliwa i napastliwa (6h bez kontaktu i takie coś? Jeeezuu..). Sama chcesz wszystkiego, a od siebie nie dajesz zbyt wiele. Zraziłaś go do siebie, a to dopiero początek. Daj sobie spokój. Zachowujesz się jak dziecko, a on nie jest gotowy na związek i tyle.
__________________
http://www.poomoc.pl/
BluePanda jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując