Cześć,
Miałam dzisiaj najgorsza wizytę ever. Więcej do tego konowala nie pójdę.
Zrobił badanie, wszystko było ok, zrobił usg, ciąża żywa. No super. Po badaniu pytam się go czy mi wystawi zwolnienie, mówiłam, że pracuje fizycznie w Lidlu, że źle się czuję. Powiedział mi, że mam zrobić badania z krwi i pogadamy o zwolnieniu. Pomyślałam, polecę zrobię szybko krew i na jutro się umówię na wizytę, najpóźniej w pn. Te kilka dni nie robią mi różnicy. Poszłam się zapisać na termin a tam mi położna mówi, że dopiero wolny termin na 21.08 mówię, że nie ma szans, że muszę mieć zwolnienie, że pracuje w sklepie fizycznie i nie ma opcji, żebym nie dzwigala, a ustawa tego zabrania. Ona nic mi nie poradzi. Wróciłam się do lekarza, powiedziałam mu, że potrzebuję tego zwolnienia, że mam ciężka pracę fizyczna, na co idiota stwierdził, że ciąża to nie choroba i to jest fizjologiczny stan. Moje samopoczucie, to chwilowa sprawa i nie ma podstaw do wydania mi zwolnienia. Mówię mu, że w takim układzie niech mi da zaświadczenie, że jeśli cos się wydarzy, to on bierze odpowiedzialność za to. Oczywiście nie wyda mi takiego dokumentu, to mówię że chce zaświadczenie, że mi odmawia wydania zwolnienia, wiedząc jaki mam charakter pracy i że moje samopoczucie jest kiepskie. Nie on mi nie wyda. Na odchodne mi tylko powiedział, że za takie coś nie dostanę zwolnienia, dopóki nie będę mieć ciąży zagrożonej. Ja mu powiedziałam, że sprawy nie odpuszczę, że pójdę do dyrektora placówki, izby lekarskiej i NFZ. Jestem porozmowie z dyrektorka, złożyła m skargę, na dniach będę pisać do izby lekarskiej i NFZ.
Brzuch to mi dzisiaj chce eksplodowac z nerwów, gdyby nie to, że nie mam z kim dziecka zostawić, to pojechałabym na IP, żeby mi dali coś na uspokojenie.
Wysłane z
aplikacji Forum Wizaz