Pamiętam czasy, kiedy do całkiem przeciętnego zamówienia (zwykle 100, w porywach 200zł) dostawałam cały pakiet rozmaitych próbek, dopasowanych do swojej cery. To dlatego ZSK stał się moim ulubionym sklepem. Odkąd zaczęli skąpić, nie jestem już ich fanką. Jestem prawie pewna, że inwestycja w próbki zwracała się z nawiązką - była to znakomita zachęta do kolejnych zamówień i forma podziękowania. Utrzymanie przy sobie wiernego grona klientek to w tej branży połowa sukcesu, bo sklepów jest naprawdę sporo.
Obecna forma skąpego wydzielania próbek, ściśle zależna od wydanej sumy, nie jest zbyt przyjemna. Mało prawdopodobne, bym dla dodatkowej próbki zwiększyła wartość zamówienia o 50zł... Cóż, pozostało wspomnienie po miłym dreszczyku ciekawości: odpakowując paczkę, nigdy nie wiedziałam, co dokładnie znajdę w środku
(Mam nadzieję, że ekipa ZSK czyta ten watek!)
A mocznik? Wsypać np. do lotionu Babydream i wstrząsnąć (stężenie minimum 5, a najlepiej z 10%, żeby wyraźnie poczuć działanie - tylko pamiętaj, że gęstość nasypowa mocznika to 0,74g/ml, więc objetościowo potrzeba go dość sporo, by uzyskać dane stężenie). Wypróbować na łokciach, stopach, wysuszonych partiach - i popaść w zachwyt nad nawilżającą mocą tego składnika. Śmiesznie tani, a niezwykle skuteczny.